Na to że Kraków jest jednym z najbardziej zabetonowanych miast w Polsce notorycznie uskarżają się jego mieszkańcy. Wycinka drzew pod linię tramwajową czy spory o zieleń na osiedlach to tematy, które na co dzień zajmują lokalne media skupione wokół Krakowa.
Dlatego coraz częściej to właśnie mieszkańcy podejmują inicjatywy, które mają za cel ochronę terenów zielonych, domagają się tworzenia parków kieszonkowych i niemalże każdy skwerek próbują zamienić w ogród. Okazuje się jednak, ze takie działania nie wszystkim przypadają do gustu.
Przekonali się o tym członkowie inicjatywy "Partyzantka ogrodnicza", którzy na co dzień zajmują się zazielenianiem przestrzeni publicznej. Na swoje "mikroogrody" postanowili wykorzystać zepsute chodniki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W miejsce ubytków i zniszczonych płyt chodnikowych zasadzili rośliny. Teraz zachęcają do współpracy mieszkańców:
Jeżeli będziecie przechodzić ulicą Lubicz przy Operze Krakowskiej z butelką wody, podlejcie nano-ogród. Tworzymy go razem! Dajcie znać jak się trzyma, jesteśmy pewni, że goździki i dzwonki dalmatyńskie będą cieszyć wasze oczy jeszcze długo, a my będziemy walczyć o zielony Kraków. Ogrodzie! Zastąp kostkę na przekór modzie
Ale nie każdemu podoba się taki pomysł. Lokalny portal nazywa młodych społeczników "pseudoekologami" i krytykuje ich pomysł.
Naiwnością i głupotą jest myślenie, że mieszkańcy wyrażają poparcie dla pomysłu, aby od teraz chodniki służyły jako zieleńce. Taki pomysł tylko utrudnia przemieszczanie się w tamtym miejscu, bo już jest tam wąsko - czytamy na stronie portalu krknews.pl
Ale mieszkańcy w sieci chwalą pomysł i jak deklarują niektórzy z nich na lokalnych grupach w mediach społecznościowych: będą podlewać rośliny.
Przecież po dziurze w chodniku też nikt nie chodził i była omijana przez przechodniów. A teraz jest tam znaczący i piękny symbol, dający do myślenia przechodzącym ludziom. Bardzo fajna inicjatywa - zauważ ajedna z komentujacych osób.