W Polsce cały czas głośno jest o systemie Pegasus, który umożliwia przechwytywanie informacji z telefonów komórkowych i jest wykorzystywany do inwigilacji przez wiele światowych służb. W ten sposób miał być w Polsce podsłuchiwany między innymi Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej.
Jednym z protokołów bezpieczeństwa, które zostały wprowadzone w celu zabezpieczenia się przed podsłuchami, jest pozostawianie urządzeń elektronicznych, które mogłyby służyć do podsłuchiwania lub nagrywania, przed wejściem.
Czy ta zasada jest rygorystycznie przestrzegana? Piotr Niemczyk, ekspert z zakresu bezpieczeństwa i były funkcjonariusz UOP, zauważa, że kwestie bezpieczeństwa są przez posłów często ignorowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od dawna wiadomo, że politycy nie chcą się podporządkować tego rodzaju procedurom. Więc mam nadzieję, że służby wyciągnęły takie wnioski, że sala posiedzeń rządu czy inne sale posiedzeń, w których się rozmawia, informacje, które nie powinny wycieknąć, są także chronione pod kątem lotu elektromagnetycznego pod kątem właśnie zdalnych podsłuchów, że są stosowane jakieś instalacje antypodsłuchowe, kamery, inne urządzenia - tłumaczy w rozmowie z "Faktem".
Czytaj także: Posłanka chce zdjąć krzyż w Sejmie. Będzie awantura?
Telefony problemem polityków
Jak dodaje ekspert, posłowie muszą pamiętać o tym, że nie należy wnosić żadnych urządzeń elektronicznych na posiedzenie rządu, czy na przykład na posiedzenia wrażliwych komisji sejmowych.
Zdarzało mi się widzieć polityków, którzy mieli przy sobie telefony komórkowe. W sytuacji, w której obrady były niejawne. Więc to jest bardzo słabe ogniwo w polskim systemie bezpieczeństwa. Niewątpliwie - podkreśla Niemczyk.