W czwartek, 29 sierpnia spodziewana jest decyzja Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie sprawozdania finansowego PiS z ostatnich wyborów parlamentarnych. Jeśli PKW odrzuci to sprawozdanie, to partia Jarosława Kaczyńskiego może stracić nawet 75 proc. dotacji, która obecnie wynosi 26 mln zł. PKW już dwukrotnie przekładało termin ogłoszenia swojej decyzji i wiele wskazuje na to, że tym razem ta już zapadnie.
W kuluarach mówi się, że większość członków PKW jest za odrzuceniem sprawozdania. Dziennikarze "Super Expressu" postanowili zapytać kilku posłów z ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego o to, co będzie, jeśli ziści się najczarniejszy dla nich scenariusz i stracą dużą część subwencji.
Bolesław Piecha w rozmowie z dziennikiem stwierdził, że jeśli trzeba będzie, to on chętnie będzie dokładał więcej pieniędzy z własnej kieszeni. "Ja mam emeryturę i jeszcze jakoś dam radę, ale inni posłowie nie mają emerytur, a posłowie kokosów nie zarabiają i może być różnie" - dodał już znacznie mniej optymistycznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posłowie PiS chętni do płacenia więcej. Jest jedno "ale"
Okazuje się, że Piecha nie jest jedynym posłem z PiS, który gotów jest wkładać do partyjnej kasy jeszcze więcej pieniędzy. - Jeśli będzie trzeba, dołożę się na PiS — mówi w rozmowie z "Super Expressem" były szef resortu rolnictwa. Robert Telus podkreślił, że teraz wpłaca 650 zł miesięcznie, ale jest gotów wpłacać drugie, a nawet trzecie tyle, jeśli PKW odbierze partii lwią część subwencji.
Jednocześnie Telus wskazuje, że to nie posłowie, ale eurodeputowani PiS powinni wziąć na siebie większy ciężar finansowania partii. "Więcej jednak wtedy powinni płacić nasi europosłowie" - stwierdził były minister rolnictwa, wskazując między słowami, że wynagrodzenie w Europarlamencie jest znacznie większe niż w krajowych ławach poselskich.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.