W poniedziałek, 13 listopada późnym wieczorem zaniepokojona żona 60-letniego mieszkańca Wschowy (woj. lubuskie) zadzwoniła na policję, by zgłosić, że jej ukochany od pewnego czasu nie daje znaku życia.
Przekazała mundurowym, że ostatni raz rozmawiała z nim tuż przed tym, jak wyszedł z psem rasy amstaff na spacer. Wkrótce 60-latek został znaleziony martwy z licznymi pogryzieniami. Miał obrażenia wielonarządowe.
W piątek, 17 listopada w rozmowie z "Gazetą Lubuską" rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze przyznała, że w sprawie trwa śledztwo. - Dotyczy ujawnienia zwłok mężczyzny. Miał rany kąsane, był właścicielem psa amstaffa - powiedziała Ewa Antonowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Na chwilę obecną nie mamy informacji, jak doszło do tego zdarzenia. Pod uwagę brane są różne wersje śledcze - dodała.
Ciało 60-latka zostało poddane sekcji zwłok. Badaniu poddane mają zostać również materiały genetyczne pobrane od psa.
Dramat we Wschowie. Amstaff zagryzł swojego właściciela?
Choć wiele wskazuje na to, że amstaff zaatakował swojego właściciela, prokuratura nie potwierdza jednoznacznie, że mężczyzna zginął od ran zadanych przez psa.
To, jak powstały rany na ciele 60-latka, będzie dopiero przedmiotem badań - zastrzega prok. Antonowicz. - Zostały zlecone opinie, czekamy na wyniki badań - powtarza raz jeszcze.
Poinformowała także, że pies został uśpiony.
Czytaj również: Koszmar w Pruszkowie. Amstaff zaatakował dziewczynki