Ksiądz Andrzej Kaleta został potrącony przez samochód ciężarowy na drodze w Krzyżu Wielkopolskim. Wypadek miał miejsce 7 stycznia. Kilka godzin później okazało się, że duchowny zmarł.
W środę o godzinie 15.00 miała się odbyć msza w intencji jego zdrowia. Tuż przed nią dowiedzieliśmy się, że to będzie msza żałobna. Poruszenie było ogromne. W szkole panuje żałoba - mówi nam Sylwia Bączkowska, wicedyrektor Zespołu Szkół im. Powstańców Wielkopolskich 1918-1919 w Krzyżu Wielkopolskim.
Ksiądz Andrzej Kaleta uczył religii w tej placówce. Oprócz pełnienia posługi w parafii pw. św. Antoniego Padewskiego był bowiem także katechetą.
Ksiądz Andrzej był osobą, która zapisze się w historii naszej szkoły. Był wspaniałym pedagogiem, osobą poważaną. Wniósł bardzo wiele pozytywnej energii do naszej placówki. Imponował spokojem, rozwagą, której nauczył także nas. Był bardzo cierpliwy, trzymał się wszelkich zasad, co współcześnie jest cechą bardzo istotną. Świetna osobowość, po prostu kochany człowiek - tak księdza wspomina nasza rozmówczyni.
Zobacz również: Nie żyją brat i siostra. Tragedia pod Sandomierzem
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zginął ksiądz Andrzej? Trwa prokuratorskie śledztwo
Prokuratura Rejonowa w Trzciance prowadzi śledztwo w sprawie spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Na miejscu wypadku przeprowadzono czynności. Zabezpieczono pojazd, który potrącił księdza.
W piątek odbędzie się sekcja zwłok pokrzywdzonego. Od jej wyników będą zależały dalsze czynności. Na pewno będziemy powoływali biegłego z dziedziny badania pojazdów mechanicznych, aby sprawdzić, czy pojazd był sprawny technicznie. Nie wykluczam, że będzie trzeba powołać biegłego z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych. Przesłuchamy osobę, od której pokrzywdzony wracał - mówi nam prok. Magdalena Roman z Prokuratury Rejonowej w Trzciance.
Kierowca ciężarówki w momencie zdarzenia był trzeźwy. Pobrano od niego krew do dalszych badań na obecność innych substancji. Nikt w sprawie wypadku nie usłyszał zarzutów. Prokuratura musi ustalić, kto naruszył przepisy bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Wstępne ustalenia wskazują, że ksiądz Andrzej wyszedł z ostatniego domu, gdzie odprawiał kolędę u mieszkanki Krzyża Wielkopolskiego. Było już ciemno, po godzinie 20.00. Duchowny był sam. Miał przechodzić przez jezdnię, aby wrócić do swojego samochodu. Ubrany był na czarno - tuż przed wypadkiem miał zdjąć biały element swojej garderoby. Chodzi prawdopodobnie o komżę.
Nie mając żadnego elementu odblaskowego, był niemal niewidoczny. Według wstępnych ustaleń szedł niewłaściwą stroną jezdni, czyli w tym samym kierunku, co nadjeżdżający pojazd. Nie szedł po chodniku. Ciężarówka miała w niego wjechać, uderzając w plecy.
Nadal jest to wstępna wersja wydarzeń. Nie ma bowiem świadków wypadku, a jedyna relacja pochodzi od kierowcy tira. Prokuratura będzie musiała ją zweryfikować na podstawie materiału dowodowego i opinii biegłych.
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl