Izrael pod ostrzałem. W nocy na kraj poleciały ze Strefy Gazy pociski rakietowe. Ostrzelane zostały południowe regiony państwa, bojownicy ze Strefy Gazy wdarli się też na lądzie. Szef policji Kobi Szabataj mówił o walkach w 21 miejscach. Dodał też, że "kraj jest w stanie wojny".
To samo powtórzył premier Izraela Benjamin Netanjahu. Szef rządu oznajmił, że jego kraj "jest w stanie wojny i zwycięży", a wróg zapłaci cenę "jakiej nigdy nie zaznał".
Najświeższe doniesienia z Izraela w relacji WP >>>
Jedno jest pewne: to olbrzymi cios w izraelskie służby wywiadowcze i cały system bezpieczeństwa kraju.
Warto jednak rozdzielić odpowiedzialność. W internecie pojawiały się doniesienia z ostrzałów rakietowych i działania systemu Iron Dome (Żelazna Kopuła), czyli systemu izraelskiej obrony powietrznej. Dotąd uchodzącego za jeden z najlepszych na świecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kopuła zadziałała?
Pojawiają się nawet doniesienia o wystrzeleniu w stronę Izraela ok. 5 tys. (!) pocisków. Jak przekłada się to na skuteczność słynnego systemu i czy można mieć zastrzeżenia do jego działania? Ekspert w zakresie systemów rakietowych Dawid Kamizela z "Nowej Techniki Wojskowej" przekonuje, że nie. Wciąż nie wiadomo przede wszystkim, jakie to były rakiety, o jakim zasięgu, z jaką głowicą itp. Dlatego sugeruje ostrożność w podchodzeniu do takich doniesień.
Nawet widząc nagrania z tego, co się wydarzyło. Ich system przeciwlotniczy został przesaturowany. Co to oznacza? Aby pokonać zaawansowany system op trzeba w krótkim okresie zgromadzić i użyć tyle środków ofensywnych, by systemy obronne nie były w stanie zareagować. Atakujący dąży do tego, by ilość środków ataku była po prostu większa niż środków obrony. Taki jest przywilej atakującego, niestety. Wybierając dobry moment ataku to jest to do wykonania. Czy to oznacza porażkę izraelskiego systemu obrony powietrznej? Nie, zupełnie nie - mówi w rozmowie z o2.pl.
Zwraca przy tym uwagę na coś innego: o takim ataku, o jego planach, powinien z wyprzedzeniem poinformować wywiad. Wtedy można inaczej skoncentrować środki, poderwać samoloty AWACS itp. itd. Gdyby wywiad o tym ostrzegł, to armia po prostu z wyprzedzeniem zniszczyłaby zgromadzone wyrzutnie lub przynajmniej znaczną ich część.
To w dużej mierze porażka całych sił zbrojnych i porażka służb wywiadowczych. I o ile system izraelskiej obrony powietrznej w mojej ocenie nie zawiódł, to większą porażką jest to, co się dzieje "na ziemi" - mówi Kamizela.
Data ataku jest bardzo symboliczna. W piątek minęło 50 lat od wybuchu Wojny Jom Kippur. Była to wojna koalicji państw arabskich, wspieranych przez Egipt i ZSRR, która w pierwszej fazie realnie zagroziła bytowi państwa izraelskiego. Po silnym ataku, niektóre oddziały izraelskie, broniące południowej części Wzgórz Golan, zaczęły odwrót.
Wtedy również, w dużej mierze, zawiódł izraelski wywiad. Słynny Mossad (wywiad cywilny Izraela) nie ostrzegł wtedy władz o zbliżającym się niebezpieczeństwie nadchodzącej wojny. Czy tak było i tym razem? Patrząc na skalę ataku, można mieć obawy, że tak się wydarzyło. Otwartym pozostanie tylko pytanie dlaczego.
Płk Małecki: Cios w państwo
O porażce służb wywiadowczych Izraela mówi także były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki. W rozmowie z o2.pl argumentuje, że "to cios w dobre imię służb, ale przede wszystkim państwa".
To skutki awantury wokół reformy sądownictwa. Państwo się rozsypało. Mam nadzieję, że przynajmniej obali to rząd skrajnej prawicy w Izraelu - komentuje oficer.
Wskazuje zarazem, że trudno za brak reakcji obciążać izraelskich polityków. Siły zbrojne kraju już zaczęły naloty i bombardowania Strefy Gazy. Ocenia, że zawieść mógł system wywiadowczy lub dowództwo armii. Płk Małecki wskazuje też inny wątek. Ciekawy, ale szalenie niepokojący: celowe zlekceważenie sygnałów, żeby wywołać niezadowolenie wobec rządu wśród obywateli.
To mógłby być rodzaj obywatelskiego nieposłuszeństwa niektórych sektorów armii. Brzmi to strasznie, ale sytuacja tam jest absolutnie wyjątkowa. Skala niezadowolenia z rządu w strukturach siłowych była latem ogromna. Mogło to zaowocować drastycznym obniżeniem jakości służby i jej efektów - podsumowuje.
Dodaje także, że nie da się całkowicie wykluczyć przeoczenia przez Mossad i Aman (wywiad wojskowy) tak dużej operacji wroga. Świadczyłoby to jednak, że obie służby, które znane są ze swojej skuteczności, trawi bardzo niebezpieczny kryzys. A w sytuacji głębokich podziałów izraelskiego społeczeństwa to bardzo zła wiadomość.
"Pełne zaskoczenie"
Prowadzona przez Palestyńczyków operacja nosi kryptonim "Potop al Aksy". Jak mówi dziennikarz i znawca problematyki bliskowschodniej Jarosław Kociszewski, przełamali oni linie izraelskiej obrony, zajęli kilka posterunków, weszli w głąb Izraela na kilka kilometrów. Nazywa to największą porażka izraelskiej armii od 1973 r.
Co ciekawe wskazuje również, że Izraelczycy powinni byli być gotowi. Hamas realizuje ten scenariusz działań, do jakiego na północy przygotowuje się Hezbollah i który Izraelczycy powinni być - w teorii - gotowi odeprzeć. Tyle, że na północy scenariusz ten jest przygotowywany we wsparciu z Iranu.
To jest regularna wojna. Izrael nie stracił tylu jeńców od Wojny Jom Kippur. To nie jest kwestia wizerunkowa, ale realny problem operacyjny sił zbrojnych. Palestyńczycy mogą teraz próbować negocjować wymiar odpowiedzi izraelskiej w zamian za tych jeńców - mówi dalej Kociszewski.
Izraelczycy muszą zaś teraz odbijać własny teren. Dom po domu, komórka po komórce, kibuc po kibucu. Ekspert, podobnie jak jego przedmówcy wskazuje również na kompletny zawód izraelskich służb wywiadowczych, które zostały zaskoczone w stopniu bezprecedensowym.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.