Do potężnej eksplozji doszło we wtorek w libańskiej wiosce Kana na południu kraju. Niedługo po katastrofie mieszkańcy zaczęli publikować nagrania i zdjęcia.
Na razie niewiele wiadomo na temat wybuchu. Mieszkańcy Kany i okolicznych miejscowości usłyszeli głośny huk, zatrzęsła się ziemia, a potem w wiosce wybuchł pożar - informuje agencja Reutera. Są informacje o "kilku rannych" zabranych do szpitala, najprawdopodobniej nie ma ofiar śmiertelnych.
Libańskie media twierdzą, że wybuch nastąpił w magazynie broni Hezbollahu. Nagrania z miejsca katastrofy pokazują ruiny budynku i poważne uszkodzenia sąsiednich domów. Pojawiają się teorie, że bojownicy składowali tam saletrę amonową, czyli ten sam związek, który wywołał katastrofę w Bejrucie.
Lokalne władze na razie nie komentują wybuchu. Bojownicy Hezbollahu mieli utworzyć kordon bezpieczeństwa wokół zniszczonego budynku, żeby uniemożliwić dziennikarzom dotarcie do ruin. Podejrzenia niektórych komentatorów padły na Izrael, który odmówił komentarza na temat wybuchu w Kanie. Jednak członkowie Hezbollahu mają nieoficjalnie tłumaczyć wybuch swoim "błędem technicznym".