Poziom wód w rzekach opada, co przynosi ulgę zalanym miejscowością. Woda jednak pozostawia po sobie błoto, padłe zwierzęta, uszkodzone domy i infrastrukturę drogową, czy kolejową. W akcję usuwania skutków powodzi zaangażowani są strażacy, żołnierze oraz ochotnicy. Rząd skierował do tych prac 2 tysiące żołnierzy wyposażonych w niezbędny sprzęt.
Powodzianie mierzą się z brakiem prądu i gazu. Narzekają także na brak łączności telefonicznej. W szczególnie trudnej sytuacji są mieszkańcy Bogumina na granicy z Polską, Ostrawy, Jesionek i Karniowa. Nadal nie wiadomo, kiedy w aglomeracji Ostrawy będzie dostępna ciepła woda. Specjaliści z zalanej elektrociepłowni twierdzą, że tegoroczna powódź była bardziej niszczycielska niż ta z 1997 roku, która uchodziła za najgorszą w regionie.
"Miejsca dotknięte powodzią przypominają sceny z filmów apokaliptycznych. Zniszczenia są ogromne" – napisał premier Petr Fiala na platformie X po zapoznaniu się z sytuacją w Ostrawie. Rząd zdecydował się na współpracę z państwowymi służbami geologicznymi, które oceniają stabilność budynków naruszonych przez powódź, a także sprawdzają stan dróg i mostów. Po takiej weryfikacji eksperci wydali wyrok m.in. na jeden z ważnych mostów w Opawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sytuacja w wielu miejscach nadal jest trudna
Choć w wielu miejscach koszmar dobiegł końca i wielu mieszkańców odetchnęło z ulgą, nie brakuje miejsc, gdzie wciąż jest niespokojnie. Mieszkańcy południa kraju wciąż z niepokojem obserwują wzrost poziomu wody.
Sytuacja na największym w Czechach stawie rybnym Rożmberk budzi szczególne obawy. Brzegi tego akwenu nie wytrzymały naporu wody, która popłynęła kanałami na niezamieszkane tereny. Mieszkańcy Veseli nad Lużnici nie kryją niepokoju. Obawiają się, że woda zasili rzekę Lużnicę, narażając na zalanie ich miejscowość.