Miało być wesele i huczne świętowanie, ale uroczysty dzień zamienił się w koszmar. Gospodyni domu weselnego "Orle gniazdo" w rozmowie z "Faktem" wyznała, że 14 września na miejsce miało przybyć 50 osób.
Część z nich dotarła z Kłodzka i Stronia Śląskiego, inni nie mieli już takiej możliwości. Droga dojazdowa została zalana przez zazwyczaj niewielki potok Szklarzynka. Sytuacja miała miejsce w okolicy Ząbkowic Śląskich, a konkretnie w Szklarach.
Okazało się, że weselnicy mogą u nas na dłużej zostać, bo z ich powrotem do domu mogą być kłopoty. Ja do siebie, do Dzierżoniowa już nie dojadę. Obdzwoniłam następnych gości, którzy mieli do nas dzisiaj dotrzeć, żeby w domach zostali — zrelacjonowała w tabloidzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uwięzieni uczestnicy wesela przebywają w środku budynku i obserwują, co dzieje się za oknami. Widać, jak potok nabiera coraz większych rozmiarów, a razem z wodą przemieszczają się zabrane przez żywioł szkody. Oprócz błota to m.in. konary drzew i inne równie ciężkie przedmioty, które mogą staranować wszystko, co spotkają na drodze.
Powódź w Szklarach na Dolnym Śląsku. Weselnicy w tarapatach
Poprzedniej nocy na miejscu pojawili się strażacy z okolicznej OSP. Przywieźli ze sobą worki z piaskiem. Ustawiono je tak, by zminimalizować ryzyko podtopienia nieruchomości oraz znajdującego się obok stawu z rybami. Część zabezpieczeń została porwana przez wodę.
Był u nas sołtys, mówi, żeby auta przestawić, bo zostaną zalane. Część weselników wsiada do samochodów i próbuje wracać do domów na własną rękę. Inni czekają na obiecany autobus, który ma ich odwieźć w bezpieczne miejsce, skąd będą mogli spokojnie wrócić do siebie — czytamy w "Fakcie".
Sytuacja na Dolnym Śląsku jest poważna. W niektórych miejscowościach władze wzywają do ewakuacji. Najbardziej poszkodowane jest m.in. Kłodzko i Nysa.