Deutsche Welle pisze o planie Niemców na budowę ośrodka deportacyjnego. Ma powstać na Odrze w brandenburskim Kuestrin-Kietz, wsi liczącej 750 osób, graniczącej z Polską. Oba kraje oddziela jedynie most.
Portal donosi, że niemieckie władze mają plan. Chodzi o postawienia na małej działce kontenerowego osiedla dla 250 cudzoziemców, którzy nie dostali azylu w Niemczech i czekają na deportacje.
Na turystykę nie było, na ośrodek jest? Tak naprawdę to paranoja, że w ogóle trzeba takie ośrodki budować. W Niemczech jest kryzys demograficzny, brakuje rąk do pracy, potrzebujemy imigrantów. Ale powinni być od razu umieszczani wśród niemieckiego społeczeństwa, żeby się integrować, uczyć języka, pracować – ocenia w rozmowie z portalem Wolfgang Henschel, sołtys Kuestrin-Kietz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inny z mieszkańców dodaje, że deportacja powinna odbywać się natychmiast. – Takie ośrodki powinny być lokalizowane przy lotniskach, żeby logistyka była jak najmniej skomplikowana, a nie po oddalonych wsiach - mówi Thomas Strassenmeier. Mieszkańcy obawiają się, że migranci mogą nie mieć nic do stracenia i nie wiadomo, "co im wpadnie do głowy".
Michael Krause stworzył specjalny baner i przykleił do auta. Można na nim przeczytać, że gmina "Kuestriner Vorland mówi "nie" centrum deportacyjnemu". Samochodem i z plakatem jeździ nawet wtedy, gdy we wsi pojawiają się politycy. - Chcę, żeby oni wiedzieli, co myślę, a mieszkańcy okolic – co im ci politycy szykują – tłumaczy. – Katastrofę im szykują.
Niemcy liczą na wsparcie Polski
Jak informuje portale, centrum wyjazdowe ma być otwarte. Jego mieszkańcy będą mogli swobodnie wychodzić z ośrodka do wsi. – To ludzie, którzy nie popełnili przestępstwa, tylko nie dostali azylu - mówi DW Tino Krebs, kierownik urzędu gminy w Golzow, której podlega Kuestrin-Kietz.
Czytaj więcej: Matecki straszy inwazją migrantów. Zaliczył potężną wpadkę
Krebs dodaje, że na podstawie obserwacji innych regionów, gdzie takie centra są, przestępczość nie rośnie. Uważa, że Kuestrin-Kietz nie jest dobrym miejscem dla migrantów.
Zakwaterowanie na wyspie, za płotem, we wsi, w której nie ma sklepów czy przystanku autobusowego, nie ma nic wspólnego z humanitaryzmem i integracją - mówi.
Ośrodek we wspomnianej wsi miałby być pierwszym na wschodzie kraju. Koszty utrzymania pokrywałby rząd i land.
Deutsche Welle pisze, iż mieszkańcy Kuestrin- Kietz liczą na wsparcie polskich samorządowców. Z Kostrzyna i okolic codziennie do pracy w Niemczech dojeżdża ok. 15 tys. Polaków.
Oczywiście rozumiemy, że państwo niemieckie ma prawo decydować o swoich sprawach i nie chcielibyśmy uchodzić za stronę, która coś chce wymusić, czy narzucać, natomiast można założyć, że po naszej stronie będą podobne obawy jak po niemieckiej. Nasi mieszkańcy mogą się bać również tego, że cudzoziemcy mogą próbować przekroczyć granicę, a to może wiązać się ze zwiększoną kontrolą na granicy. A tego byśmy nie chcieli - mówi w rozmowie z portalem burmistrz Kostrzyna Andrzej Kunt.
Decyzja o tym, czy centrum wyjazdowe powstanie właśnie w Kuestrin-Kietz, podjęta zostanie dopiero za kilka miesięcy.
W powiecie Maerkische Oderland, w którym znajduje się Kuestrin-Kietz, przebywa 1800 uchodźców. Docelowo władze niemieckie planują przyjąć drugie tyle. Portal przypomina, że skrajnie prawicowa niemiecka partia AfD w wyborach do Parlamentu Europejskiego w regionie zdobyła 49 proc. głosów.