W ostatnich tygodniach zarówno w Polsce, jak i na Litwie miały miejsce poważne pożary. W naszym kraju płonęła m.in. hala przy Marywilskiej 44, w Wilnie sklep sieci Ikea. Zdaniem byłych urzędników cytowanych przez litewski portal LRT.lt, za pożarami może stać Rosja. Dr Regimantas Čiupaila, którego słowa przytacza "Fakt" podejrzewa, że w najbliższym czasie może dojść do zwiększonej liczby podobnych incydentów.
Były szef litewskiego resortu spraw wewnętrznych wskazuje, że w Polsce i krajach bałtyckich działa nie jedna frakcja rosyjskich dywersantów, ale kilka różnych. Dodał, że mogą one działać niezależnie od siebie. Čiupaila zaznaczył, że one dokonywać nie tylko podpaleń, ale szeregu innych aktów sabotażu.
Litwini w swoim tekście cytowali także polskiego eksperta ds. bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Marcina Samsela. W rozmowie z portalem LRT.It, Samsel zwrócił uwagę na błędy popełnione w naszym kraju, które umożliwiają stronie rosyjskiej przeprowadzanie ataków. Były nimi redukcja jednostek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a także odejścia ze służby doświadczonych oficerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samsel dodaje, że nie tylko Polska i kraje bałtyckie mogą stać się celem rosyjskich ataków i aktów sabotażu. Może dojść do nich także w innych europejskich krajach. Katalog możliwych działań jest ogromny: podpalenia, ataki cybernetyczne, zakłócania ruchu, czy wycieki niebezpiecznych materiałów.
Czytaj też: Ukrainiec zadzwonił do Rosjanki. Aż zakryła twarz
Służby ostrożnie oceniają przyczyny pożarów
Zarówno w Polsce, jak i na Litwie służby są dość ostrożne w komentowaniu spraw pożarów. Podkreślają, że żadne hipotezy nie są wykluczane, a wszelkie możliwe hipotezy dokładnie sprawdzane. Prokurator naczelny Departamentu Śledczego ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Generalnej Litwy, Artūras Urbelis podkreślił, że śledczy nie dysponują dowodami przesądzającymi o tym, że pożar w Wilnie jest wynikiem działań obcych służb.
Donald Tusk w trakcie wtorkowej konferencji podkreślił, że polskie służby działają i zaapelował, żeby "nie dodawać tu kolejnych domysłów". Jednocześnie szef rządu przyznał, że "dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały coś wspólnego z pożarem na Marywilskiej", choć to wykaże toczące się śledztwo.