Do tragedii doszło we wrześniu ubiegłego roku. W jednym z barów w Poznaniu doszło do wybuchu pojemnika z paliwem do kominków.
W wyniku pożaru ranne zostały cztery osoby. Najbardziej ucierpiała 30-letnia Daria B., która pracowała w lokalu jako barmanka. Świadkowie zdarzenia w rozmowie z "Faktem" mówili, że kobieta "paliła się jak żywa pochodnia".
30-latka miała poparzone 80 proc. ciała. Lekarze wprowadzili ją w stan śpiączki farmakologicznej i przez kilka dni walczyli o jej życie. Niestety kobiety nie udało się uratować.
Czytaj także: Tragiczny wypadek na budowie w Rzeszowie. Spadli z 11. piętra. Dzieci zostały bez ojca
Tragedia w barze w Poznaniu. Prokuratura postawiła zarzuty
Prokuratura w Poznaniu wszczęła śledztwo w sprawie tragedii. Teraz postawiono zarzuty zarządcy lokalu, Ziemowitowi M. Dotyczą one m.in. nieumyślnego spowodowania śmierci, narażenia na utratę życia lub zdrowia oraz niedopełnienia swoich obowiązków jako osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo w pracy. Mężczyzna nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia, które poddano weryfikacji - podaje "Głos Wielkopolski".
Zobacz także: O włos od tragedii. Wypadek w Tarnowskich Górach