Mężczyzna został uznany za winnego napaści, w wyniku której kelnerka została narażona na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.
Kelnerka odmówiła podania alkoholu
S. i jego partnerka w czerwcu 2021 roku w jednej z restauracji zamówili jedzenie i cztery kieliszki tequili. Zamówili kolejne dwa, ale kelnerka odmówiła, mówiąc że są nietrzeźwi.
To rozwścieczyło parę, która rzuciła się na pracownicę restauracji. Na pomoc kelnerce ruszyli ochroniarze i jeden z klientów. Obezwładnili Sroczyńskiego i założyli mu kajdanki. Wezwali policję. Urzędnik, zamiast się uspokoić, krzyczał o znajomościach, jakie posiada - m.in. z wiceprezydentem Poznania a nawet znanym w kręgach miasta gangsterem "Westernem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W marcu 2023 r. S. i jego partnerka usłyszeli wyrok prac społecznych. Urzędnik miał być rozbawiony całą sytuacją.
Sąd drugiej instancji znacznie wydłużył karę prac społecznych - z roku i dwóch miesięcy do roku i 10 miesięcy.
Urzędnik stracił pracę po interwencji dziennikarzy
Krzysztof S. co dzień pracował przy funduszach unijnych w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego. Mimo prawomocnego wyroku wciąż zajmował stanowisko.
Zgodnie z prawem osoba skazana prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego nie może pracować na stanowisku urzędniczym w samorządzie - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Tyle teorii. W praktyce okazało się, że S. pracował - pomimo prawomocnego wyroku. W ustawie o pracownikach samorządowych nie ma podanych wytycznych odnośnie tego, jak weryfikować niekaralność urzędników. Teoretycznie obowiązek zawiadomienia o skazaniu urzędnika ma sąd, który wydał wyrok. Jednak przez trzy miesiące to nie nastąpiło.
Dopiero po interwencji "Wyborczej" pracownicy urzędu marszałkowskiego powzięli informację o skazaniu S., którą potwierdzili w sądzie.
W związku z tym w dniu 22 lutego 2024 roku z panem Krzysztofem S. została rozwiązana umowa o pracę - przekazał "Wyborczej" Adam Habryło, dyrektor departamentu organizacyjnego i kadr.
Czytaj także: Potężny wybuch na Śląsku. Prokuratura bada sprawę