Media społecznościowe obiegła historia pani Liliany, która opisała wizytę w szpitalu na ul. Krysiewicza w Poznaniu. Kobieta udała się z córką i synem na SOR, ponieważ dzieci miały silny kaszel. Obecna na dyżurze lekarka miała ich źle traktować.
Potraktowała nas tak, jakbyśmy nie mieli co robić tylko po lekarzach chodzić. Przy pobraniu krwi córka strasznie płakała i krzyczała. Usłyszeliśmy, że pozwalamy sobie na to, by córka wchodziła nam na głowę [...] Brak podejścia i chamstwo, ale to nie koniec - napisała na Facebooku pani Liliana.
Kobieta relacjonuje, że w tym samym czasie do szpitala przyszła czarnoskóra para z dzieckiem. Lekarka miała wygłosić na ich temat obrzydliwe, rasistowskie komentarze.
Wyproszono ich i stali na dworze, a później w oddzielnym pomieszczeniu, tam, gdzie nie było nikogo. Bo - uwaga - pani doktor powiedziała, że murzyństwo przyszło z małym dzieckiem. Czekaliśmy na wyniki, nie wpuszczono nas, bo - jak to pani doktor określiła - wietrzy gabinet, bo śmierdzi murzyńskim smrodem, bo "czarnuchy przyszły" - opisuje kobieta.
Wiecznie miała pretensje ze na SOR trafiają kolejne dzieci.... Ale obrażanie ludzi innej rasy było czymś okropnym, ta kobieta nie powinna wykonywać zawodu lekarza. Przy innych obraża pacjentów i ich rodziców - dodaje.
Skandal w Poznaniu. Szpital bada sprawę
Na lekarkę wpłynęła już oficjalna skarga. Szpital zajmuje się sprawą. Podkreśla, że nie akceptuje takich zachowań, a dyrekcja odbyła już wstępną rozmowę z lekarką, z prośbą o wyjaśnienia.
"Gazeta Wyborcza" podaje, że w przeszłości na lekarkę wpływały także inne skargi. Kobieta została wówczas skierowana na szkolenie z komunikacji.
Zobacz także: Samowolka wśród hotelarzy? "Słyszymy o takich pomysłach"