Pracownica laboratorium w raportach zamieszczonych w internecie była powszechnie uznawana za pierwszą na świecie osobę zakażoną koronawirusem. Raporty te były szeroko rozpowszechniane w Chinach w pierwszych tygodniach wybuchu epidemii. Huang Yanling od tamtego czasu zniknęła i nie wiadomo, co się z nią stało.
Czytaj także: Wiceprezes Samsunga za kratami! 2,5 roku więzienia
Od czasu zniknięcia Yanling wysunięto wiele hipotez, które sugerują związek między pandemią a laboratorium w Wuhan. Niektórzy twierdzą, że wirus wyciekł przypadkowo z instytutu naukowego podczas przeprowadzania niebezpiecznych eksperymentów na nietoperzach. Nie istnieją jednak żadne dowody na poparcie tej tezy.
Urzędnicy państwowi w Pekinie i pracownicy laboratorium szybko unieważnili wówczas raporty i usunęli je z sieci. Ponadto zapewniali, że Huang jest bezpieczna i zdrowa. Szefowie Yanling zaprzeczyli, by cokolwiek mogło się jej stać i twierdzili, że przeniosła się do innej części Chin. Chińska agencja prasowa podała nawet, że rozmawiała z jej nowym pracodawcą.
Huang Yanling ukończyła naukę w instytucie w 2015 r. z tytułem magistra. Zajmowała się głównie fagami i ich właściwościami antybakteryjnymi. Od tego czasu pracuje w innych prowincjach i nigdy nie wróciła do Wuhan. Nie jest zarażona koronawirusem i ma się dobrze - poinformował wówczas instytut naukowy w Wuhan.
Jakiś czas temu w serwisie komunikacyjnym WeChat, chińskim odpowiedniku WhatsApp, pojawił się post, który rzekomo pochodzi od Huang. Kobieta miała w wiadomości poinformować kolegów z instytutu, że żyje, a rozpowszechniane raporty są fałszywe.
Jestem Huang Yanling, wciąż żyję. Jeśli otrzymasz wiadomość e-mail [dotyczącą plotek o Covidzie], powiedz, że to nieprawda - tak brzmiała wiadomość wysłana rzekomo przez Huang.
Od tamtego czasu Huang zniknęła także z mediów społecznościowych. Nie ma już również wzmianki o jej nazwisku na stronie internetowej instytutu.
Jedynym śladem po studentce-badaczce jest ziarniste zdjęcie, przedstawiające kobietę po dwudziestce z długimi włosami, która wygląda zza koleżanki. Jej nazwisko znaleziono także wśród autorów trzech artykułów naukowych wydanych przez instytut w Wuhan w latach 2013-2015, w tym badań nad bakteriami gronkowca.
Jak podaje "Daily Mail", niechęć Chin do pokazania Huang podsyciła teorie, że kobieta albo nie żyje, albo jest przetrzymywana przez państwo, by ukryć rzekomą rolę instytutu w wybuchu pandemii.
Tymczasem Departament Stanu USA oskarża Komunistyczną Partię Chin, że uniemożliwiła śledczym i światowym władzom ds. zdrowia przeprowadzanie wywiadów z naukowcami z instytutu w Wuhan.
Pekin nadal ukrywa ważne informacje, których naukowcy potrzebują, aby chronić świat przed tym śmiertelnym wirusem i kolejnym - mówił przed kilkoma dniami sekretarz stanu Mike Pompeo.
Pompeo przedstawił również wyniki dochodzenia amerykańskiego wywiadu, według których naukowcy z Wuhan zachorowali na COVID-19 już jesienią 2019 roku, zanim stwierdzono pierwsze oficjalne przypadki zakażenia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.