Alaksandr Łukaszenka, rządzący Białorusią od 31 lat, "zdobył" 87,6 proc. głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich. Wyniki zostały ogłoszone przez białoruskie media państwowe na podstawie exit poll, spotkały się z ostrą krytyką zarówno ze strony białoruskiej opozycji, jak i społeczności międzynarodowej - informuje Polska Agencja Prasowa.
Opozycja białoruska, na czele z liderką Swiatłaną Cichanouską, nie uznaje wyników wyborów, nazywając je "bez-wyborami". Cichanouska podkreśla, że ani Białorusini, ani społeczność międzynarodowa nie akceptują ogłoszonych rezultatów. Parlament Europejski również wezwał państwa członkowskie UE do nieuznawania Łukaszenki jako prezydenta, określając wybory jako "fikcyjne".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poprzednie wybory w 2020 r. były punktem zwrotnym dla Białorusi. Pomimo eliminacji głównych opozycyjnych kandydatów, takich jak Siarhiej Cichanouski i Wiktar Babaryka, wybory stały się okazją do masowych protestów przeciwko Łukaszence. Wówczas, według niezależnych źródeł, to Swiatłana Cichanouska zdobyła największe poparcie, choć oficjalnie ogłoszono zwycięstwo Łukaszenki z wynikiem 81 proc.
Brutalne tłumienie protestów w 2020 r. doprowadziło do masowych represji, które trwały przez kolejne lata. Obecnie, jak informują obrońcy praw człowieka, w białoruskich więzieniach przebywa 1256 osób z powodów politycznych. Zachód, nie uznając wyników wyborów z 2020 r., utrzymuje kontakty z białoruską opozycją na emigracji.
Łukaszenka sięgnął po siódmą kadencję. 70-letni dyktator władzę sprawuje od 1994 roku. Lokale wyborcze zamknięto o godz. 20 czasu lokalnego. Według oficjalnych danych, pozostali kandydaci zdobyli od 1 do 3 proc. głosów, a 5,1 proc. wyborców zagłosowało przeciwko wszystkim kandydatom.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.