Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało do siebie ambasadora Belgii. Nie bez powodu. Było to pokłosiem wypowiedzi premiera kraju Alexandra De Croo po szokującym wywiadzie Mateusza Morawieckiego dla "Financial Times".
Morawiecki i jego "trzecia wojna światowa"
Zaczęło się od tego, że szef polskiego rządu naciskał na Brukselę, by ta wstrzymała się od nakładania sankcji finansowych na nasz kraj. Morawiecki twierdził, że jeśli Unia postanowi nie dać Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy po pandemii, rozpęta to trzecią wojnę światową. Polski premier dodał też, że "żądania UE są przystawieniem pistoletu do głowy".
Te wypowiedzi odbiły się echem na całym świecie. Postanowił na nie odpowiedzieć De Croo. Premier Belgii był wtedy obecny na otwarciu roku akademickiego na College of Europe w Brugii. Padły wtedy równie mocne słowa:
Niech Polska nie traktuje UE jak bankomatu, z którego można wypłacać pieniądze, ignorując jednocześnie wartości takie jak praworządność i demokracja - powiedział De Croo.
Gracie z ogniem, gdy wychodzicie na wojenną ścieżkę z waszymi europejskimi partnerami tylko po to, by ugrać coś w krajowych i wewnątrzkoalicyjnych sporach – dodał belgijski premier. podczas spotkania ze studentami.
Informację o wezwaniu belgijskiego ambasadora potwierdził zarówno rzecznik MSZ Łukasz Jasina jak również MSZ Belgii. Jasina przekazał, że Luca Jacobs spotka się z wiceszefem resortu Szymonem Szynkowskim vel Sękiem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.