Od niedzieli w Kazachstanie trwają gwałtowne protesty z powodu wzrostu cen paliw. Bardzo szybko przyjęły charakter polityczny i doprowadziły do dymisji rządu. W kilku regionach wprowadzono stan wyjątkowy.
Protesty w Kazachstanie przybierają na sile
Według nieoficjalnych informacji w starciach z policją i wojskiem zginęły dziesiątki osób. Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Kazachstanu wynika, że w sumie w czasie zamieszek aresztowano 4266 osób. Wśród nich są obcokrajowcy.
Czytaj także: Gwałtowne protesty w Kazachstanie. Nie działa internet
W jednej z wiosek obwodu ałmackiego zatrzymano ponad 100 osób. Według wstępnych danych wśród nich są obywatele sąsiedniego państwa - podało kazachskie MSW.
Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew skomentował w środę wydarzenia w jego kraju, nazywając je aktem "zewnętrznej agresji". Stwierdził, że Ałmaty zostało zaatakowane "przez 20 tys. bojowników", rzekomo przeszkolonych za granicą. Podobne oświadczenie wydała Rosja.
Czytaj także: "Obraza islamu". Pokazał światu, co zrobili talibowie
Prezydent zezwolił na strzelanie do protestujących. Uzasadnił to przeświadczeniem, że na ulice wyszli przeszkoleni "terroryści". Human Rights Watch wezwała prezydenta do odwołania tego rozporządzenia, bowiem narusza ono prawo międzynarodowe i prawo do życia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.