Grupa Wagnera poszukuje osób, które będą skłonne walczyć w Afryce. Bojownicy zajmują się m.in. handlem bronią i nadzorem nad wydobyciem surowców w Mali. Oferują też prywatną ochronę dyktatorom czy wykonują zlecane im misje wojskowe.
Prywatna bojówka "firmowana" przez Jewgienija Prigożyna miała zamknąć tymczasowo rekrutację. Tak informował sam szef wagnerowców w oficjalnym komunikacie.
Prigożyn stwierdził, że wagnerowcy mają "kompletny personel".
Czytaj także: Rosjanie już sami się gubią. "Wypracujmy porozumienie"
Dopóki nie będziemy mieli niedoborów personalnych, nie planujemy kolejnych rekrutacji. Będziemy jednak bardzo wdzięczni, jeśli pozostaniecie z nami w kontakcie - poinformował jeden z założycieli Grupy Wagnera.
Prigożyn kłamie i nadal werbuje nowych wagnerowców?
Mimo to, niezależny rosyjski serwis Ważnyje Istorii informuje, że Prigożyn kłamie i nadal poszukuje kolejnych bojowników.
Serwis trafił na treść ogłoszenia wagnerowców na jednym z rosyjskich czatów. Następnie zweryfikował informację w organizacji weteranów w Nowosybirsku. Tam rzeczywiście rekrutowani są nowi bojownicy.
Niezależne rosyjskie medium podkreśla, że kandydat musi mieć "bardzo dobry stan zdrowia, zaświadczenie o niekaralności, stopień wojskowy i ważny paszport". To dość ciekawe wymagania, biorąc pod uwagę doniesienia, że w Grupie Wagnera walczą również kryminaliści z Rosji.
Nowi wagnerowcy nie mają być jednak wysyłani na Białoruś. Ich docelowym miejscem stacjonowania będzie najprawdopodobniej Afryka. Tam Grupa Wagnera ma bardzo duże wpływy i robi intratne interesy z rządzącymi dyktatorami. Wszystko dzieje się za zgodą Władimira Putina.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.