Rosyjska armia przejęła pozycje Grupy Wagnera w Bachmucie, a Jewgienij Prigożyn zabiera swoją jednostkę z frontu. Dzieje się to zgodnie z zapowiedziami, po zdobyciu miasta, co udało się najemnikom w połowie maja. "Kucharz Putina" na pożegnanie nie omieszkał zakpić z armii i zagrać po raz kolejny na nosie generałom. Zaprezentował swoją "tajną broń" i zdecydował, że zostawia ją w mieście.
Czytaj także: "Wynosimy się". Zacznie się za dwa dni
O co chodzi? O dwóch rekrutów Grupy Wagnera, których Jewgienij Prigożyn nazwał Biberem i Dolikiem. Obaj zostali przywołani przez szefa na nagraniu, na którym ten potwierdza, że jego oddział wykonał zadanie i może opuścić linię frontu. Pozycje i sprzęt przekazano rosyjskiej armii, a wraz z tym odpowiedzialność za miasto i odcinek walk.
Dwaj mężczyźni, młodszy i starszy, nie wyglądają - mówiąc delikatnie - na doborowych żołnierzy. Ale mają zapewnić Rosjanom sukces w mieście, które stało się symbolem walk na wschodzie. Wydaje się, że Jewgienij Prigożyn znów kpi z rosyjskiej armii i wbija szpileczkę jej dowódcom: Siergiejowi Szojgu i Witalijowi Gierasimowowi, z którymi od początku walk jest mocno skonfliktowany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"To jest Biber, a to jest Dolik. Gdy tylko sytuacja stanie się trudna dla naszego wojska, oni ruszą do walki zablokują drogę armii ukraińskiej. Chłopaki, nie obrażajcie wojska" - przedstawił swoich ludzi Prigożyn.
Zausznik Władimira Putina wielokrotnie krytykował szefostwo rosyjskich wojsk, obrażał generałów i wściekał się, gdy jego Grupa Wagnera została w Bachmucie bez amunicji. Najemnicy zdołali jednak utrzymać pozycje, a teraz odchodzą. W dość szczególnym momencie, bo właśnie teraz ma się zacząć ukraińska kontrofensywa.
I Rosjan czekają bardzo trudne chwile na froncie. Ale Grupa Wagnera w walkach, które mogą zakończyć się bolesną klęską, udziału brać nie będzie. Sam Prigożyn kpi, że Ukraińców mogą zatrzymać wspomniani Biber i Dolik, jakby chciał podkreślić, że w ogóle nie ceni siły armii Federacji Rosyjskiej. I tak jest w zasadzie od początku wojny.
"Jeśli na początku operacji specjalnej mieli 500 czołgów, to teraz mają 5 tysięcy. Jeśli mieli 20 tysięcy bojowników umiejących walczyć, to teraz mają ich 400 tysięcy" - mówił o Ukraińcach szef Grupy Wagnera.
Żeby było ciekawiej, niedawno sam chwalił Siły Zbrojne Ukrainy, które jego zdaniem są dziś jedną z najsilniejszych armii świata. Jak przyznał gorzko, Rosja miała Ukrainę zdemilitaryzować, a jeszcze lepiej ją uzbroiła i wznieciła w obrońcach ducha walki. Te słowa również skierowane były przeciw błędnym decyzjom generałów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.