Prigożyn i jego Grupa Wagnera działają na własną rękę i nie chcą podporządkowywać się władzy ministra obrony Rosji — Siergieja Szojgu. Szef wagnerowców w wielu nagraniach umniejszał już kompetencje Szojgu, wyśmiewając wręcz działania regularnej armii rosyjskiej na terenie Ukrainy.
W ostatnich nagraniach biznesmen poszedł jednak bardzo daleko. Najpierw zaczął chwalić Ukrainę za postępy w kontrofensywie, wskazując, że Ukraińcy "prowadzą tę ofensywę bardzo sprawnie, powoli i spokojnie idą do przodu".
Prigożyn: Ukraina jest silna. To Rosja za to odpowiada
Teraz Prigożyn najpewniej znów podpadnie rosyjskiej propagandzie i Kremlowi.
Celem specjalnej operacji (tak wojnę nazywają rosyjscy propagandziści — przyp. red.) jest włączenie Ukrainy w rosyjskie kręgi przyjaźni. Żeby tego dokonać, powinniśmy całować ludzi w tyłek. A co zrobiliśmy? Weszliśmy na terytorium Ukrainy, szukając nazistów. Zniszczyliśmy wszystko, co napotkaliśmy. Zbliżyliśmy się do Kijowa, przegraliśmy i odeszliśmy. Stworzyliśmy naród ukraiński, znany dziś na całym świecie — stwierdza zaskakująco szef Grupy Wagnera.
Jednocześnie Jewgienij Prigożyn podkreśla, że Rosja chciała zrobić z Ukrainy państwo zdemilitaryzowane. Skutki wojny są jednak zupełnie inne.
Przed rozpoczęciem ofensywy wojskowej oni (Ukraincy - przyp. red.) mieli zaledwie 500 czołgów. Teraz mają ich 5000. Mieli 20 000 osób gotowych do walki, teraz jest ich 400 000. Mieliśmy ich rozbrajać, a ich dozbroiliśmy. Potężnie, to jedna z najsilniejszych armii świata! - wskazuje Prigożyn.
Powyższe nie oznacza, że Grupa Wagnera planuje całkowicie wycofać się z Ukrainy. Szef wagnerowców w innym nagraniu zaznaczył, że najemnicy wrócą na front, aby walczyć z siłami ukraińskimi. Nie będą jednak podporządkowywać się rozkazom dowódców wojskowych z Rosji.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.