Sebastian M. jest podejrzanym w sprawie tragedii, jaka rozegrała się we wrześniu 2023 roku na autostradzie A1 na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego. Mężczyzna, pędząc z ogromną prędkością samochodem marki BMW, uderzył w osobową kię, którą wracała znad morza rodzina z Myszkowa. Auto uderzyło w barierki i stanęło w płomieniach. Zginęło małżeństwo z 5-letnim synkiem.
Sebastian M. chciał uniknąć odpowiedzialności. Odjechał z miejsca zdarzenia. Policja przez kilka dni nie była w stanie ustalić, że doszło do zderzenia, choć tak wynikało z relacji strażaków. Ostatecznie potwierdzono udział Sebastiana M. w wypadku i wystawiono list gończy.
Mężczyzna bezpośrednio po wypadku wyjechał do Niemiec. Potem przebywał w Turcji, a następnie ukrył się w Dubaju. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich nastąpiło jego zatrzymanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wobec mężczyzny wdrożono procedurę ekstradycyjną. Za jakiś czas Sebastian M. trafi do Polski, gdzie stanie przed sądem.
Początkowo mówiło się, że ekstradycja nastąpi pod koniec 2023 roku. Najnowsze informacje wskazują, w czym tkwi problem przedłużającego się terminu ekstradycji.
Czytaj także: Brutalny mord kochanki. "Należało się"
Jak podkreśla dziennik "Fakt", różne podejście śledczych polskich i emirackich do sprawy karalności w przypadku spowodowania śmiertelnego wypadku może rodzić problemy.
Co do zasady, w ZEA, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, w przypadku spowodowania wypadku śmiertelnego można mówić o odpowiedzialności majątkowej w oparciu o przepisy prawa – wyjaśnia prok. Anna Adamiak. - To oznacza, że sprawca jest obciążany grzywną, koniecznością wypłaty odszkodowania, zadośćuczynienia. W Polsce zaś karą w takiej sytuacji jest ograniczenie wolności - dodaje.
Jak czytamy, aby doszło do ekstradycji, zarzut przedstawiony przez stronę polską musi być traktowany również w ZEA jako przestępstwo. I tu pojawiają się niuanse prawne. O ile ZEA przyjęła taką kwalifikację czynu, to musi być spełniona jeszcze jedna kwestia - zarzucany danej osobie czyn musi być zagrożony minimalną karą roku więzienia.
Sęk w tym, że w przypadku spowodowania wypadku śmiertelnego w Polsce tą minimalną karą jest sześć miesięcy pozbawienia wolności.
Nawet jeśli arabski sąd zgodzi się na przekazanie Sebastiana M. Polsce, na tę decyzję jego pełnomocnik może złożyć zażalenie. W związku z tym cały proces może się jeszcze wydłużyć.
Czytaj także: Trzy dni w studni. Wreszcie ktoś sprawdził źródło hałasu
Sebastian M. na wolności
Na początku lutego br. polska prokuratura poinformowała, że wobec Sebastiana M. został uchylony areszt ekstradycyjny w Dubaju. A władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich zastosowały wobec 32-latka inne środki zapobiegawcze. Ma zakaz opuszczania terytorium wraz z odebraniem paszportu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.