Do niebezpiecznego zdarzenia doszło 22 stycznia. Na jednej z ulic przedmieść Melbourne zarejestrowano wybuch wewnątrz jadącego tamtędy samochodu. Niedługo później jedna z lokalnych stacji telewizyjnych poinformowała o szczegółach sprawy.
Czytaj także: Rosja poderwała myśliwce. "Kreml gra na wielu frontach"
Okazało się, że za kierownicą samochodu siedział były żołnierz. Mężczyzna przewoził wewnątrz bombę domowej roboty. Niestety ta została zdetonowana w wyniku wstrząsu spowodowanego przejazdem przez próg zwalniający. 43-latek nie miał szans na przeżycie. Zginął podczas prowadzenia auta, które zatrzymało się dopiero po kilkuset metrach uderzając w inny samochód.
Na miejscu zdarzenia interweniowały oddziały bombowe. Służby musiały ustalić, czy zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem, czy początkiem zamachu. Z tego powodu mieszkańcy okolicznych domów musieli pozostać w środku przez kilka godzin. Zablokowano również ulice dojazdowe. Eksperci przeczesywali teren w sumie aż 14 godzin. Okoliczności tragedii nadal są badane przez oddział podpaleń i materiałów wybuchowych.
Saperzy byli obecni ze względu na materiały wybuchowe znajdujące się wewnątrz pojazdu. Sporo czasu zajęło im ich zabezpieczenie - stwierdził rzecznik lokalnej policji.