Naukowcy z Wielkiej Brytanii postanowili rozprawić się z mitem "nieskutecznych maseczek". W laboratorium Uniwersytetu w Edynburgu przeprowadzono badania, podczas których maszyna symulowała kaszel, a obok niej stali ludzie. Raz maszyna miała maseczkę, a raz nie. Wyniki eksperymentu dla wielu sceptyków noszenia maseczek mogą być zaskakujące.
- Prosty przekaz z naszych badań jest taki, że maski na twarz działają. Noszenie maski na twarzy zmniejszy prawdopodobieństwo, że ktoś nieświadomie zarażony wirusem przekaże go dalej - mówi w rozmowie z UPI prof. Paul Digard, współtwórca badania.
Badacze wzięli pod uwagę fakt, że istnieją na rynku różne rodzaje maseczek. Są maseczki chirurgiczne, które mają najlepszą skuteczność. Są także te wykonane z bawełny. To po prostu zwykłe maseczki, swoją skutecznością nieróżniące się od zasłonięcia ust i nosa choćby szalikiem.
Co ciekawe jednak, według naukowców największym ryzykiem zachorowania obarczeni są ci, do których ust i nosa przedostają się duże kropelki z wydzieliny zakażonego. Jak się okazuje, aby takiej wielkości kropelki powstrzymać, wystarczy nałożyć na twarz nawet zwykłą, prostą bawełnianą maseczkę. Zdawałoby się maseczkę "o małej skuteczności".
- (...) Kiedy jednak przyjrzeliśmy się konkretnie tym większym kroplom, które uważa się za najbardziej niebezpieczne odkryliśmy, że nawet najprostsza ręcznie robiona jednowarstwowa bawełniana maska jest niesamowicie skuteczna - mówi cytowany przez UPI inż. Ignazio Marii Violi, autor nierecenzowanego badania, którego był kierownikiem.
Zatrzyma nawet 10 tys. kropel - taką skuteczność ma maseczka
Badacze zwracają uwagę na fakt, że o wiele większa skuteczność noszenia maseczki stoi po stronie osoby zakażonej, która kicha lub kaszle. Jeśli więc stoimy obok zakażonego koronawirusem, a chory nie ma w tym czasie na twarzy maseczki, wówczas możemy być pewni, że dotrze do nas nawet 10 tys. kropel więcej - i to gdy stoimy od tej osoby w odległości około 2 metrów.
Gdy natomiast skrócimy dystans do około 50 cm, to pomimo tak małej odległości osoba chora, ale z zakrytymi ustami i nosem, nie stanowi dla nas praktycznie żadnego zagrożenia - twierdzą badacze z Edynburga.
Przeczytaj także: Grypa, powrót do szkół i koronawirus. Zabraknie płynów do dezynfekcji
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.