Do poważnych zamieszek doszło w środę wieczorem w Bejrucie. Mieszkańcy podpalili barykady pod budynkiem parlamentu i starli się z policją. Funkcjonariusze użyli gumowych kul i gazu łzawiącego.
Tysiące osób na ulicach Bejrutu. Domagają się ukarania winnych
W starciach rannych zostało kilkadziesiąt osób. Libański Czerwony Krzyż poinformował, że na miejscu udzielono pomocy 45 poszkodowanym. Kolejne 9 osób zostało przetransportowanych do okolicznych szpitali.
W rocznicę eksplozji z 4 sierpnia 2020 roku, Libańczycy tłumnie wyszli na ulice. Wieczorna demonstracja była punktem kulminacyjnym trwających od dłuższego czasu protestów. Wciąż nie znaleziono bowiem winnych wybuchu, który zniszczył sporą część miasta.
Demonstranci wznosili liczne okrzyki, nazywając libańskich polityków skorumpowanymi przestępcami i terrorystami. Domagano się ukarania winnych tragedii. Jeden z obecnych na miejscu reporterów podkreślił, że mieszkańcy zapowiedzieli, iż "będą protestować dopóki nie upadnie obecny rząd".
Premier podał się do dymisji. Od roku wciąż piastuje urząd
Równo rok temu w Bejrucie doszło do jednego z największych wybuchów niejądrowych w historii. Eksplodowała składowana w magazynie portowym saletra amonowa skonfiskowana w 2014 roku z zatrzymanego w porcie statku. W wyniku eksplozji zniszczony został port i wiele budynków w mieście. Zginęły 204 osoby a ponad 7,5 tys. zostało rannych.
Po tragedii do dymisji podał się libański premier Hassan Diab. Od roku polityk pozostaje jednak na stanowisku, twierdząc, że czeka na utworzenie nowego gabinetu. W kraju pogłębia się w ostatnim czasie także kryzys gospodarczy. Libański funt stracił na wartości o blisko 90 proc.
Obejrzyj także: Pogoda w 2020 roku. Przerażające skutki zmian klimatu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.