Premier Gruzji Irakli Kobachidze ogłosił, że jego rząd jest gotowy na "zresetowanie relacji" z USA i wznowienie stosunków z Unią Europejską - donosi Polska Agencja Prasowa. Deklaracja padła po zaprzysiężeniu prezydenta Micheila Kawelszwilego. Kobachidze zaznaczył, że opozycja w kraju znajduje się "w trybie samozagłady".
Kobachidze podkreślił, że poprawa relacji międzynarodowych Gruzji zależy od trzech kluczowych warunków. Pierwszym z nich są zakończone wybory parlamentarne, które dały nowy rząd. Drugim jest inauguracja prezydenta USA, która odbędzie się 20 stycznia. Trzecim warunkiem jest zakończenie wojny w Ukrainie. Premier wyraził nadzieję, że spełnienie tych warunków przyniesie stabilizację sytuacji w regionie.
Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na założyciela partii rządzącej Gruzińskie Marzenie, Bidzinę Iwaniszwilego, oskarżając go o działania na korzyść Rosji. To część szerszej reakcji Waszyngtonu na oddalanie się Gruzji od integracji z Zachodem. W odpowiedzi na represje wobec demonstrantów i mediów, Komisja Europejska zaproponowała zawieszenie ruchu bezwizowego dla gruzińskich dyplomatów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opozycja w Gruzji domaga się nowych wyborów parlamentarnych, twierdząc, że poprzednie były zmanipulowane. Nie uczestniczyła w wyborze nowego prezydenta, co podkreśla jej bojkot obecnych władz. Premier Kobachidze przewiduje, że partie opozycyjne wejdą do parlamentu w lutym, mimo obecnego bojkotu.
Kraje UE nie podjęły jeszcze decyzji o sankcjach wobec Gruzji, choć propozycje takie padły. Węgry i Słowacja wyraziły sprzeciw wobec sankcji wizowych. Decyzja o zawieszeniu ruchu bezwizowego dla gruzińskich dyplomatów nie wymaga jednomyślności, co oznacza, że Węgry nie będą mogły jej zablokować.
Od miesiąca przez Gruzję przechodzą masowe protesty. Według PAP, w stolicy kraju Tbilisi ludzie złapali się za ręce tworząc ponad siedmiokilometrowy łańcuch. Do protestujących przyłączyła się ustępująca prezydentka Salome Zurabiszwili. Antyrządowe demonstracje odbyły się w sumie w 17 miastach.