Składowisko źle zabezpieczonego eternitu znajdowało się w Ciechankach w woj. lubelskim. Natknął się na niego mężczyzna, który skontaktował się z "Dziennikiem Wschodnim".
Mówimy o blisko trzydziestu paletach starego eternitu, 20-tonowej bombie ekologicznej. Palety są źle zabezpieczone, eternit jest na wierzchu, oderwane kawałki mają bezpośredni kontakt z ziemią. Nie ma żadnego oznakowania, że jest składowisko materiałów niebezpiecznych, rakotwórczych. W pobliżu płynie rzeczka i tylko patrzeć, jak do wody przenikną z deszczem mikrowłókna rakotwórczego azbestu — mówił dziennikowi Damian Duda, który dokonał przykrego odkrycia.
Jak się okazało, azbest nie został porzucony. Po akcji wymiany pokryć dachowych składowano go, za wiedzą i zgodą wójta gminy Puchaczów, na starym placu buraczanym.
Andrzej Grzesiuk zgodził się na to pod dwoma warunkami: eternit miał być prawidłowo zabezpieczony i oznakowany, a wywieźć należało go po maksymalnie dwóch tygodniach. Żaden z nich nie został spełniony.
Po tym, jak dziennik przedstawił władzom faktyczny stan rzeczy, wójt zadecydował o niemal natychmiastowym usunięciu odpadu. W piątek 27 sierpnia eternit został wywieziony z placu buraczanego w Ciechankach do firmy utylizacyjnej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.