Sprawę pana Jarosława z Szubina (powiat nakielski) opisał "Gazeta Pomorska". Życie mężczyzny zmieniło się w 2020 roku. To wszystko za sprawą przebudowany drogi. - Nie mam wyjścia, dosłownie, jak tylko walczyć o normalne warunki - powiedział w na wstępie.
Wówczas rozpoczęto prace nad budową drogi przy ulicy Tysiąclecia. - To tam, gdzie akurat mieszkam. Tyle że jednocześnie postawili mur, wysoki na około 1 metr - powiedział mężczyzna.
Jedynie naprzeciw mojego domu ekipa wykonała podwyższenie. Na wysokości działek sąsiadów mur nie powstał. Nikt mnie nie uprzedził, że planuje postawić to ustrojstwo. Widziałem z podwórza, jak brygada podnosi teren naprzeciw mojej posesji. Podejrzewałem, że usypują go tymczasowo, pod kable - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Było to mylne założenia. Okazało się, że było to rozwiązanie docelowe. - Przedtem wychodziłem z domu, szedłem do furtki i już byłem na chodniku. Drogę pokonywałem w minutę. Teraz po wyjściu z domu skręcam w lewo, idę do bramy, przechodzę przez nią i ruszam dalej, żeby wejść na ul. Tysiąclecia - powiedział pan Jarosław.
Nie wdrapię się na metrowy mur, żeby bezpośrednio dotrzeć na ulicę. Fizycznie nie dam rady. Jestem po czterech operacjach biodra. Mieszkam z rodzicami. Mama ma 85 lat, tata 87 i porusza się przy pomocy balkonika. Rzadko kiedy opuszczają dom. Stałby się cud, gdyby oni pokonali tę przeszkodę - przyznał.
Z informacji przekazanych przez gazetę wynika, że wykonawca zbudował mieszkańcom posesji schodki prowadzące od strony działki na chodnik. - Raczej atrapę schodków - ocenił pan Jarosław. Jak wyjaśnił stopnie miały mierzyć około 17 centymetrów wysokości, a mają około 30 cm. - Dla niepełnosprawnego człowieka, jak moi rodzice lub ja, nie do pokonania - podkreślił.
Przed domem pana Jarosława zbudowano metrowy mur. "To absurd"
Inwestorem jest Urząd Miejski w Szubinie, natomiast uzyskanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji odbyło się zgodnie z procedurami i przepisami - tłumaczył "Gazecie Pomorskiej" dyrektor Wydziału Inwestycji urzędu.
- Przy posesji pana Jarosława rzędne wysokościowe nowej drogi są takie same, jak przed przebudową. Przy posesjach sąsiednich nie było konieczności zaprojektowania murku oporowego, ponieważ one są położone wyżej niż jego posesja. Przeprowadzona została kontrola przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Nakle - dodał.
Inspektor nie zauważył żadnych błędów ani nieprawidłowości w zakresie wykonywanych prac. - Absurd, żeby bez powodu komuś pod nosem postawić mur i nie widzieć w tym niczego złego - powiedział pan Jarosław.
Poinformował również, że według urzędników powinien wychodzić i wyjeżdżać z działki od tylnej strony. Jednak - jak podkreśla - w projekcie nie ma wjazdu od tyłu, jedynie od frontu. - Teoretycznie od podwórza wyjeżdżać nie wolno, a od przodu, tzn. bezpośrednio z ul. Tysiąclecia, nie dam rady przez ten murek. Sytuacja naprawdę bez wyjścia - przyznał.
W związku zaistniałą sytuacją mężczyzna wielokrotnie zwracał się z prośbą do gminy, aby zrobiła zwykły podjazd na wysokości jego domu. - Czyli naprawiła swój błąd i zapewniła mi dojście, jakie posiadałem wcześniej. Jeździłem, prosiłem, tłumaczyłem. Nie zmieniła zdania, więc skierowałem sprawę do sądu. Ciągnie się ona od 2023 roku - powiedział w rozmowie z "Gazetą Pomorską".
Decyzja sądu
"Pomimo przebudowy ul. Tysiąclecia, niweleta drogi pozostała taka sama i nie zmieniła się ani o 1 centymetr. To, że obecnie różnica poziomu między posesją powoda (pana Jarosława - przyp. red.) a chodnikiem i ścieżką rowerową jest bardziej zauważalna, wynika ze zbliżenia przebiegu elementów drogi właśnie w postaci chodnika i ścieżki rowerowej, do granicy z działką ewidencyjną (... - tutaj sąd wskazuje numer działki - przyp. red.). Wcześniej ul. Tysiąclecia nie posiadała chodnika ani ścieżki rowerowej od strony posesji powoda. Dodanie tych elementów drogi skutkowało zmniejszeniem odległości elementów drogi od nieruchomości powoda o około 5 m. Po przebudowie ogrodzenie posesji powoda znajduje się około 1,5 m od chodnika. Różnica poziomu między poziomem chodnika a nieruchomością powoda wynosi około 90-100 m| - czytamy w opinii wydanej przez sąd.
Chyba sąd miał na myśli 90-100 cm, bo 100 m to już niezła górka by była - dodał pan Jarosław.
Jak pisze gazeta w ocenie sądu, mężczyźnie powinno być nawet lepiej niż zanim powstał mur. "Powód posiadał przed przebudową dostęp pieszy do swojej posesji i po przebudowie zachował ten dostęp. Zmianie uległa tylko forma jego realizacji i to na wygodniejszą i bezpieczniejszą. Zastąpienie pasa zieleni utwardzoną, stabilną nawierzchnią i wykonanie schodów w miejscu pochylonego pasa zieleni ułatwia dostęp, a nie utrudnia tego dostępu, zwłaszcza w sytuacji opadów, gdy nawierzchnie nieutwardzone stają się śliskie i niestabilne" - przekazał sąd.
Powództwo zostało oddalone. Jednak wyrok nie jest prawomocny. - Odwołam się od decyzji - zapowiedział mieszkaniec Szubina.
Mężczyzna podkreśla, że nie zależy mu na odszkodowaniu. - Gdybym wygrał, gmina byłaby zobowiązana do przywrócenia mi standardowego wjazdu. To z kolei wydatek nawet 1 mln zł. Burmistrz nie chce wydawać takich pieniędzy - powiedział.
Czytaj też: Ksiądz nie przyjmie kopert z kolędy. To nie żart
Źródło: Gazeta Pomorska