Przejechali 1200 km, by uratować potrąconego wilka. Myśliwy chciał go dobić
Dramatyczna walka o życie potrąconego wilka znalazła, jak się wydaje, szczęśliwy finał. Zwierzę uderzone przez auto znaleziono w sobotnią noc z 3 na 4 lutego na DK 91 na odcinku Toruń - Ciechocinek. Na miejscu pojawił się m.in. myśliwy, który chciał basiora dobić, bo "ledwie żyje". Po przebadaniu okazało się, że ma tylko skręconą łapę. Teraz wilk dochodzi do siebie w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Napromku. Policja z Aleksandrowa Kujawskiego zgłoszenie o rannym wilku dostała przed północą. Nie wiadomo, kto go uderzył, bo odjechał. Wezwał ich przyrodnik i pasjonat życia wilków, pan Marcin Kostrzyński. Wydarzenia z tamtej nocy opisał na Facebooku.
Dobić czy ratować
Akcja ratowania wilka na tym etapie wcale nie musiała dobrze się zakończyć. Kostrzyński wezwał policję. Jego apel o szybką pomoc na Facebooku odczytały też inspektorki TOZ Głuszynek. - Niestety policja wezwała myśliwych. Myśliwy chciał mnie wylegitymować, następnie podszedł do wilka i go kopnął Stwierdził, że wilka trzeba dobić, bo zwierzę się męczy - pisze przyrodnik. Udało się powstrzymać myśliwego.
Klatka to za mało
Inspektorki TOZ uzyskały pomoc Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy. Wysłano na miejsce specjalistę. W międzyczasie wilk ocknął się. - Poczuł się lepiej. Warczał, wył i próbował uciekać. W tym czasie zostały przy nim tylko trzy kobiety z naszej organizacji. Jedna z nich jest technikiem weterynarii i sprawnie poprowadziła akcję obezwładnienia zwierzęcia. Klatka kennelowa okazała się jednak zbyt słabym zabezpieczeniem. Wkrótce na miejsce dotarł wezwany lekarz i poddał mu środki nasenne - opowiadają na Facebooku panie z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Oddział w Głuszynku.
Na pomoc rannemu
W środku nocy z Ciechocinka przyjechali pracownicy schroniska dla psów, gotowi pomóc w transporcie. Dotarł też na miejsce zespół Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" z lekarzem zajmującym się wilkami na co dzień. Mieli do pokonania setki kilometrów. Śpiące zwierzę przeniesiono z klatki do specjalnej skrzyni transportowej. Weterynarz oceniła, że mają do czynienia z ok. 4-letnim samcem. "Ze względu na sąsiedztwo Torunia" otrzymał imię Mikołaj, w skrócie Miko. Ostatecznie trafił do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Nadleśnictwa Olsztynek w Napromku, czytamy na profilu stowarzyszenia "Wilk".
W Napromku
Kilkanaście osób z różnych stron Polski wspólnie ratowało jednego wilka. Bezinteresowne poświęcenie będzie miało chyba szczęśliwe zakończenie. - Za nami 36 godzina bez snu i 1200 km podróży. Wracamy do domów - informuje stowarzyszenie "Wilk". Teraz opiekę nad Miko przejęli specjaliści z Napromka. Miko dostał obrożę GPS/GSM. Będzie monitorowała jego losy po wypuszczeniu. Przed wybudzeniem wilk dostał antybiotyk i pobrano mu krew do analizy.
Powrót do lasu?
Rekonwalescent dochodzi do siebie. To, jak będą goiły się jego rany pokaże, czy będzie mógł wrócić do lasu. We wpisie z 5 lutego stowarzyszenie "Wilk" informuje, że basior "powoli zaczyna chodzić, ale ciągle sporo odpoczywa".