Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek od lat budzi wiele emocji. 19-latka była widziana po raz ostatni w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku, kiedy wracała pieszo do domu w Gdańsku Jelitkowie z sopockiej dyskoteki. Pomimo upływu wielu lat, śledztwa i wysiłku służb nie udało się ustalić, co się wtedy z nią stało. Od 2019 roku tematem zajęło się Archiwum X.
Odnalezienia ciała Iwony Wieczorek podjął się również Krzysztof Rutkowski. 19 maja wraz z żoną Mają i bydgoską ekipą poszukiwawczo-ratowniczą przeprowadził akcję w gdańskim Jelitkowie. Informacje na temat lokalizacji miał otrzymać od byłego więźnia, który był jego informatorem. Na miejscu wykopano damską koszulę zawiniętą w reklamówkę, granatową spódnicę i cieliste rajstopy. Ponadto znaleziono również dwa noże.
Sceptyczny wobec działań Rutkowskiego był Janusz Szostak. Dziennikarz śledczy od lat zajmuje się sprawą zaginięcia Iwony Wieczorek i pojawił się nawet na konferencji Krzysztofa Rutkowskiego. Doszło tam do awantury, przez którą Szostak musiał opuścić salę w towarzystwie ochroniarzy. Po incydencie postanowił sprawdzić, kim jest tajemniczy informator detektywa. Okazało się, że to 48-letni Dawid K. z Poznania, który od lat zna się z Rutkowskim i działał z nim przy poszukiwaniach Ewy Tylman.
To nikt inny, jak były pracownik tego, tzw. detektywa. Rutkowski przez cały czas starał się stworzyć takie wrażenie, że oni się nie znają. Otóż, znają się od bardzo dawna (...) To 48-letni Dawid K. z Poznania, który z Rutkowskim działał też przy sprawie Ewy Tylman, gdy w rzece znaleziono uciętą rękę - powiedział "Faktowi" Janusz Szostak.
Według Szostaka informator ma za sobą przeszłość kryminalną. Wcześniej miał nazywać się Krzysztof W., pseudonim "Kanada". Przez lata działał w gangu Zbyszka B., pseudonim "Makowiec", gdzie kradł samochody. Po czasie zaczął współpracować z policją, jednak, kłamiąc, stracił wiarygodność i status "małego świadka koronnego". Dawid K. przeprowadził się z Poznania na Śląsk, gdzie założył biuro detektywistyczne "Dragon". Wraz z kilkoma mężczyznami próbował porwać dziewczynkę, przez co trafił do więzienia. Po 2-3 miesiącach od wyjścia na wolność pojawił się w Gdańsku jako informator Rutkowskiego.
Rutkowski komentuje
"Fakt" poprosił Krzysztofa Rutkowskiego o komentarz w sprawie. Ten zdementował ustalenia Janusz Szostaka.
Ustalenia Janusza Szostaka są oczywiście błędne, ponieważ mój informator nie był nigdy pracownikiem biura detektywistycznego Rutkowski. Osoba ta była właścicielem biura detektywistycznego "Dragon" i przekazała wiele wiarygodnych informacji naszej firmie, co pozwoliło zatrzymać wiele osób, m.in. człowieka, który mógł mieć związek z poszukiwanym listem gończym Markiem F. zatrzymanym na terenie Hiszpanii. Stało się to parę godzin po naszych działaniach na terenie Słupcy pod Poznaniem - powiedział "Faktowi" Rutkowski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.