Ukraina czeka na nowe samoloty. Po poważnym przetrzebieniu jej lotnictwa przez rosyjskiego agresora, nowe maszyny są dla obrońców kraju na wagę złota. Szczególnie w obliczu składanych od kilku miesięcy deklaracji o przekazaniu przez Zachód samolotów F-16.
Czytaj też: Ukraina nadal bez F-16. NATO wciąż się waha
Prezydent Wołodymyr Zełenski gościł ostatnio w Danii. Owocem tej wizyty jest zapowiedź Duńczyków o przystąpieniu do przekazywania maszyn F-16.
Ci nie podają jednak konkretnych terminów. Jest za to twarda deklaracja: najpierw wyszkolone załogi i obsługa maszyn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińskie lotnictwo potrzebuje pilnie nie tylko maszyn i pilotów, ale przede wszystkim techników lotniczych do ich obsługi. Szczególnie w obliczu tego, że zostało im zaledwie sześć maszyn szturmowych Su-24 - jedynych w ukraińskiej flocie powietrznej maszyn, przystosowanych do przenoszenia i odpalania pocisków samosterujących Storm Shadow.
Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że po ubiegłotygodniowym uderzeniu Rosjan na bazę lotniczą w Starokonstantynowie, samoloty Su-24 musiały zostać przebazowane na inne lotniska. Co z kolei powoduje trudności z dostarczaniem do nich np. pocisków czy załóg.
Co z Polską? Posłowie mówią "nie"
Czy w proces przekazywania maszyn F-16 włączy się także Polska? Jak na razie nie ma na to widoków. Już kiedyś mówił o tym prezydent Andrzej Duda, argumentując, że mamy ich zwyczajnie za mało. To prawda - posiadamy ich zaledwie 48. To bardzo niewiele.
Posłowie Sejmowej Komisji Obrony Narodowej (SKON) mówią "nie" przekazaniu samych maszyn.
Polskie F-16 na pewno nie trafią na Ukrainę. To nie wchodzi w grę. Wersja polska, Block52+ to wersja o wiele nowocześniejsza od tych, które mają być przekazane Ukrainie. Wymagałoby to zgody rządu amerykańskiego, a nie sądzę, by takiej zgody udzielono - mówi o2.pl wiceprzewodniczący SKON, poseł PiS Waldemar Andzel.
Wypowiedział się o tym prezydent, jako zwierzchnik sił zbrojnych, słusznie zauważając, że mamy ich po prostu za mało, by się dzielić, tym bardziej, że przekazaliśmy duże ilości sprzętu, czołgów T-72, PT-91 Twardy czy samoloty MiG-29 - dodaje.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska opowiada, że Ukraińcy mają świadomość skromnych rozmiarów naszej floty. Dodaje, że obrońcy - zarówno ukraińscy politycy, jak i wojskowi - oczekują ze strony polskiej raczej wsparcia w zakresie serwisowania, logistyki i szkoleń, gdyby udało im się pozyskać nowe maszyny.
Także poseł Lewicy Paweł Krutul zgadza się z opinią prezydenta Dudy. Podobnie jak zwierzchnik sił zbrojnych podkreśla, że mamy zwyczajnie za mało maszyn, by się nimi dodatkowo dzielić.
Powinniśmy przekazywać MiG-29. Ukraińcy mają moce przerobowe, serwisowali je dla armii rosyjskiej. Dopóki nie będziemy mieli czym zastąpić F-16 nie ma co mówić o ich oddawaniu. Mamy co prawda samoloty FA-50, ale dopiero dwa i nie są jeszcze w oczekiwanej konfiguracji, więc nie ma dyskusji na temat "polskie F-16 dla Ukrainy" - mówi o2.pl.
Dlatego tak ważne są decyzje innych mocarstw, które chcą przekazać walczącej Ukrainie swoje myśliwce. Warto zarazem pamiętać, że od deklaracji do samego przekazania maszyn też jest jeszcze daleka droga. Mimo trwającej od kilku miesięcy kampanii na rzecz tego rodzaju wsparcia dla walczącej Ukrainy, wciąż nie ma konkretów w postaci pierwszych samolotów.
Trwają szkolenia pilotów i obsług ale żaden F-16 jeszcze nie pojawił się w Ukrainie. I nawet do zimy 2023 raczej się nie pojawi.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.