Pytony to prawdziwa zmora Florydy, choć naturalnie tu nigdy nie występowały. Pojawiły się w latach 80. XX wieku. Eksperci mówią, że winę ponosi człowiek, który wypuścił węża dziko. Warunki okazały się na tyle korzystne, że zwierzę przetrwało i zaczęło się rozmnażać w zatrważającym tempie.
Niestety to ogromne zagrożenie dla ekosystemu. Naukowcy szacują, że populacji królików sięga dziś jedynie 2-3 proc. wcześniejszego stanu. Podobnie jest z szopami, oposami i innymi dzikimi ssakami.
Organizacja Florida Fish and Wildlife Conservation Commission wpadła na pomysł, jak opanować populację pytonów. Można je zjadać! Okazuje się, że mięso pytona cieszy się coraz większą popularnością.
Jednak Departament Florydy musi przeprowadzić dodatkowe badania i określić poziom rtęci, jaki ma w sobie mięso węża. Rtęć jest naturalnym pierwiastkiem występującym w środowisku w Parku Narodowym Everglades.
Rtęć ulega bioakumulacji w środowisku, a wysokie poziomy rtęci można znaleźć na szczycie łańcucha żywności, gdzie niestety znajdują się pytony. Wiemy, że wyniki mogą zniechęcić opinie publiczną do jedzenia pytonów, ale jeśli ustalimy, że można je bezpiecznie jeść, byłoby to bardzo pomocne w kontrolowaniu ich populacji -powiedział Mike Kirkland, kierownik programu Python Elimination Programme w rozmowie z CNN.
Jednak entuzjastów wężowego mięsa nie brakuje. Jednym z nich jest Donna Kalil, która od lat związana jest z wężami. Choć podkreśla, że kocha zwierzęta, wie, że populację pytonów trzeba zmniejszyć w trosce o cały ekosystem. Jak wielu innych mieszkańców Florydy, sama bada poziom rtęci przed przygotowaniem mięsa.