W czasopiśmie "British Medical Journal" opisano przypadek 45-letniego Brytyjczyka, który zaraził się koronawirusem. Przed uzyskaniem pozytywnego testu na COVID-19 był w dobrej formie i chorował jedynie na astmę.
Dziesięć dni po uzyskaniu diagnozy mężczyzna został przyjęty do szpitala. W wyniku problemów z oddychaniem podłączono go do respiratora.
Zakażenie doprowadziło do kilku powikłań, w tym zapalenia płuc i zakrzepicy. Lekarze podawali mu sterydy, osocze ozdrowieńców i lek remdesivir, którym leczono m.in. Donalda Trumpa.
Utrata słuchu skutkiem ubocznym koronawirusa?
Pacjent wyzdrowiał i został odłączony od respiratora, po czym odkrył, że nie słyszy przez lewe ucho. Testy potwierdziły, że trwale ogłuchł na lewe ucho, mimo że wcześniej nie miał problemów ze słuchem, a lekarze potwierdzili, że nie było to wynikiem żadnego zapalenia. W opisie przypadku stwierdzono, że prawdopodobnie utrata słuchu była spowodowana przez COVID-19 i zaleca się przeprowadzenie dalszych badań nad tym potencjalnym efektem ubocznym.
Pomimo małej liczby badań istotne jest rozważenie możliwości związku między COVID-19 a SSNHL (nagłą zmysłowo-nerwową utratą słuchu). Utrata słuchu i szum w uszach to objawy, które obserwowano u pacjentów zarówno z COVID-19, jak i wirusem grypy, ale nie zostały one uwydatnione - czytamy w raporcie.
Zobacz także: Noszenie tej samej maseczki kilka dni jest niebezpieczne
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.