Pierwsze objawy u 31-letniego Omara Taylora pojawiły się zaraz po imprezie urodzinowej. Początkowo wydawało się, że to zwykłe zatrucie, objawy jednak się nasilały i mężczyzna trafił do szpitala 14 marca. Zatrzymano go jedynie na 24 godziny.
Przez kolejny tydzień stan Taylora pogorszył się do tego stopnia, że nie mógł wstawać z łóżka. Trafił do szpitala ponownie. Trzy dni później stwierdzono u niego COVID-19.
Zobacz także: Szpitale podczas epidemii koronawirusa
Szybko trafił na oddział intensywnej terapii. Przeprowadzona tomografia ujawniła poważny rozmiar uszkodzeń, spowodowanych przez koronawirusa. Mężczyzna miał podwójny zakrzep krwi na mózgu, który spowodował dwa poważne udary.
Wkrótce ku zdziwieniu wszystkich, mężczyzna zaczął czuć się coraz lepiej. Ponowne testy wskazały także, że nie jest już zakażony koronawirusem. Powrót do zdrowia będzie jednak długi. Mężczyzna może już samodzielnie się poruszać, wciąż nie odzyskał jeszcze w pełni zdolności mowy, choć funkcje poznawcze działają prawidłowo.
Żona Omara, Kaitlyn jest przekonana, że wszystko zawdzięcza personelowi OIOM-u w szpitalu w Colchester. Dzięki odpowiedniej opiece, jej mąż może powrócić do domu, gdzie czeka na niego także dwoje dzieci - informuje "Mirror".
Jestem bardzo wdzięczna za wszystko, co dla nas zrobili - mówiła wzruszona Kaitlyn.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.