Do tragicznego zdarzenia doszło 19 stycznia. Przypomnijmy, że rodzina zmarłej wraz z przyjaciółmi brała udział w święcie Chrztu Pańskiego. W tradycji prawosławnej święto ma upamiętniać chrzest Jezusa w Jordanie. Wierni na pamiątkę tego zdarzenia zanurzają się w rzekach i jeziorach.
Niestety, Anna Tuporszina i jej bliscy, korzystali z niezabezpieczonej chrzcielnicy zrobionej "na własną rękę". Kilka kilometrów dalej nad podobnymi kąpielami czuwały odpowiednie służby i duchowni. Warto dodać, że obecnie prędkość w rzece Oriedież wynosi nawet 3m/s.
Na nagraniu opublikowanym w sieci kilka dni po zdarzeniu widać, jak Anna wykonuje znak krzyża i wskakuje do wody. Niestety "skok na baczność" skończył się tragedią. Silny prąd wciągnął kobietę pod taflę lodu. Anna Tuporszina nie żyje.
Wyłowiono ciało zmarłej Rosjanki. Zwłoki kobiety znaleziono po 10 dniach poszukiwań. Ratownicy wykorzystywali do tego specjalne, podwodne drony i kamery na podczerwień. "The Russian Times" podaje lokalizację odnalezienia kobiety:
Została znaleziona 150 metrów od mostu Rozhdestvensky w dole rzeki. To około kilometr od przerębli, w której zanurkowała zmarła.
Informację o odnalezieniu zwłok potwierdziły służby wydziału śledczego Rosyjskiego Komitetu Śledczego Obwodu Leningradzkiego i prokuratury regionalnej. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczął sprawę karną za "spowodowanie śmierci przez zaniedbanie".
Anna Tuporszina mieszkała w St. Petersburgu z 50-letnim mężem o imieniu Jura. Wychowywali 14-letnią córkę i 10-letniego syna. Kobieta zginęła na ich oczach.