Budynek przy ul. Lubomskiej w Pszowie stanął w płomieniach w niedzielę, 13 kwietnia, około godz. 19.00, a płomienie rozprzestrzeniły się w błyskawicznym tempie. Zginęło pięć osób - czterech mężczyzn i kobieta. Wiadomo już, że wszystkie ofiary to Polacy. Z budynku ewakuowano 12 osób, w tym dwie narodowości ukraińskiej.
Mieszkańcy twierdzą, że pożar wybuchł w kuchni na parterze, gdzie jedna z lokatorek smażyła frytki, o których zapomniała. "Olej się zapalił i tak miał zacząć się pożar" — podaje "Fakt".
"To były ułamki sekund, jak cały dom stanął w ogniu. Płomienie poszły z dołu, tam, gdzie była kuchnia. Na dole wszystko się zaczęło" — opowiada w rozmowie z "Faktem" Marek Gajda, jeden z ocalałych. "Cały dom był w drewnie, wszystko w mgnieniu oka zajęło się ogniem" — dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy szwagier wrócił z toalety, na korytarzu było już czarno. Krzyczałem do innych: "wychodzić, uciekać". Otworzyłem drzwi do sąsiada, który mieszkała na tym samym piętrze co ja. Ale tam już nie było kogo ratować. Tam był koniec, oni byli czarni. Spalone ciała, leżące na tapczanach, mam ciągle przed oczami — relacjonuje rozmówca "Faktu".
Czytaj także: Pożar w Białymstoku. W garażu znaleziono zwęglone ciała
W budynku mieszkało 17 osób, w tym pracownicy sezonowi i osoby po przejściach. Najmłodszą ofiarą była 36-letnia Anna H. "Miesiąc temu wyszła z więzienia, chciała zacząć wszystko od nowa" — mówi Gajda.
Budynek nie był oficjalnie zarejestrowany jako hostel, ale właściciel Andrzej W. wynajmował pokoje za niewielkie pieniądze. Według Onetu, dom w Pszowie jeszcze kilka lat temu służył jako ubojnia drobiu. Po śmierci właściciela jego synowie zamknęli biznes, a młodszy z nich postanowił przerobić ubojnię na hostel.
"Wszędzie był ogień"
"Fakt" rozmawiał również z Albiną Martynienko, która - po wybuchu pożaru - wraz z partnerem i psem uciekła na dach. "To było straszne, wszędzie był ogień, nasz pokój stanął w płomieniach" — relacjonuje kobieta, która przyjechała do Polski trzy lata temu, uciekając przed wojną.
Teraz znowu wszystko straciliśmy, zostaliśmy bez dachu nad głową — podkreśla Martynienko.
Osoby ewakuowane z budynku znalazły tymczasowe schronienie w gościńcu w Pszowie. Jak poinformowała Interia, Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim prowadzi czynności "w sprawie zdarzenia mającego postać nieumyślnego sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób".