Pandemia koronawirusa skomplikowała sytuację finansową wielu osób. Wśród nich znalazł się sam Lech Wałęsa. Były prezydent musiał zrezygnować z prowadzenia zagranicznych wykładów, za które zarabiał nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Noblista narzekał, że spadek dochodów znacznie uszczuplił jego finanse. Postanowił zamieścić nawet ogłoszenie w sprawie pracy, czym wywołał spore zamieszanie.
Wypowiedzi dotyczące sytuacji finansowej Wałęsy wzbudziły kontrowersje. Były prezydent narzekał, że nie wystarcza mu sama kwota emerytury prezydenckiej. Sprawę skomentował w rozmowie z "Super Expressem" jego przyjaciel Jerzy Borowczak. Poseł PO uważa, że Wałęsa zdecydowanie wyolbrzymia swój problem. Przyznał również, że pomimo wielu wydatków jego zarobki są niższe, niż kwota, którą co miesiąc otrzymuje Noblista.
Lech jest moim przyjacielem, ale niech się nie wygłupia, bo głodny i goły nie chodzi i nie będzie chodził. To jest cały Wałęsa, wrzucił kamyczek do ogródka i patrzy po internecie jak kto zareaguje na jego sprawę. Czy ja go zatrudnię w biurze poselskim? Nie mamy pieniędzy. Ja jako poseł dostaję 5,4 tys zł na czysto i też mam żonę, mieszkanie, muszę utrzymać to wszystko - powiedział "Super Expressowi" Jerzy Borowczak.
Sprawę skomentował również Marek Kaczmar. Pracownik Instytutu Lecha Wałęsy przyznał, że były prezydent ma bardzo dużą rodzinę, której cały czas pomaga finansowo. Miałoby to tłumaczyć jego stałą chęć zarabiania. Ponadto zapowiedział, że Noblista ma w planach dwa spotkania w Polsce. Jedno ma mieć charakter biznesowy, a drugie prywatny.
Gdyby był normalny czas, to szef pojechałby kilka razy na Zachód i byłoby po sprawie. Lech Wałęsa ma dużą rodzinę, dużo dzieci, wnuków, i pomaga im bez względu na to, czy są dorośli, czy nie. A teraz sam potrzebuje pomocy - powiedział "Super Expressowi" Kaczmar.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.