27 stycznia to rocznica zniesienia blokady Leningradu. Tego dnia tradycyjnie mieszkańcy rosyjskiego Petersburga udają się na cmentarze, aby uczcić pamięć tragicznie zmarłych bliskich. W tym roku przez pewien czas wizytę na jednym z cmentarzy uniemożliwiały barierki i policja.
Czytaj także: Napięcie na Morzu Czarnym. Wypłynęły rosyjskie okręty
Mieszkańców nie wpuszczono na cmentarz, bo przyjechał Putin
Wszystko dlatego, że na cmentarz Piskarewski przyjechał prezydent Rosji Władimir Putin. Mieszkańcy Petersburgu przez 6 godzin czekali przed bramą cmentarza.
Mieszkam tu przez całe życie, mam 89 lat, przyszłam na piechotę, a teraz chcę złożyć kwiaty, ale się nie da! - mówiła oburzona mieszkanka w rozmowie z kanałem Patifonkin.
"Jak Putin boi się własnych obywateli"
Doniesienia mediów zdementował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak powiedział BBC, ograniczenia były spowodowane pandemią COVID-19, a prezydent samodzielnie złożył wieniec pod pomnikiem. Rzecznik przekonuje, że mieszkańcy "czekali maksymalnie 10-15 minut".
W mediach społecznościowych falę krytyki wywołało zdjęcie samotnego prezydenta Rosji przechadzającego się po cmentarzu i pilnujących go snajperów. Internauci drwią z "popularności Putina". - Jak Putin boi się własnych obywateli — piszą.
Putin nie czuje się bezpiecznie na cmentarzu, dopóki nie wypędzi wszystkich odwiedzających za metalowe ogrodzenia - ironizuje kolejny.
Czytaj także: Alarm za alarmem. Niepokój na Ukrainie
Blokada trwała przez 2,5 roku
Okres oblężenia Leningradu (obecnie Petersburg) w czasie II wojny światowej trwał przez 2,5 roku. Podczas trwającego blisko 900 dni oblężenia Leningradu w wyniku głodu, mrozu, bombardowań i ostrzału artyleryjskiego życie straciło prawdopodobnie około miliona osób.
Oficjalne źródła radzieckie mówią o 649 tysiącach zmarłych cywili oraz 688 263 pochówkach (na skutek bombardowań i ostrzału artyleryjskiego zmarło oficjalnie 16 747 osób – reszta zgonów spowodowana była głodem i chorobami).