Chodzi o sprawę z 2013 roku, gdy doktor Tomasz Rożek podjął się wyzwania napisania matury z języka polskiego, której tematem do zinterpretowania był fragment napisanej przez niego książki.
Okazało się jednak, że jego interpretacja nie jest zgodna z kluczem przewidzianym przez komisję egzaminacyjną, a w rezultacie maturzysta zaliczył egzamin dojrzałości na podstawie własnego dzieła jedynie na 70 procent.
Czytaj także: Matura 2024. Tak wygląda egzamin za kratami
Tę historię przypomniał portal Maturalni.com, wskazując absurd jakim są interpretacje dzieł według odgórnie ustalonego klucza. Tak sprawę komentował sam doktor Rożek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kilku miejscach moja interpretacja nie pokrywała się z tym, co dostrzegł w tekście autor klucza. W przypadku jednego z pytań zupełnie nie zrozumiałem jego treści, więc nie udzieliłem odpowiedzi. W jeszcze innym pytaniu, o nawiązanie między dwoma akapitami, dostrzegłem je dopiero po czwartym przeczytaniu tych dwóch wskazanych akapitów. Jeśli rzeczywiście jest tam to nawiązanie, to raczej nie rzuca się ono w oczy - tłumaczył.
Choć doktor uczciwie przyznał, że nie chodziło jedynie o interpretację, ale także o luki w pamięci spowodowane faktem, że sam maturę zdawało kilkanaście lat wcześniej przez co nie pamiętał kilku definicji, podkreślił, że uczenie maturzystów pod klucz kompletnie mija się z celem.
Jego zdanie podzielili też internauci: Egzaminator ma świętą wiedzę. Lepiej niż sam autor wie, co autor miał na myśli - komentowali. A ktoś dodał: Uczyć się dla klucza ,a nie dla umiejętności to smutna prawda.
Czytaj także: CKE podała terminy. Wtedy odbędą się próbne matury