Władimir Putin kategorycznie zaprzeczył doniesieniom, jakoby tajne służby otruły na jego zlecenie lidera opozycji Aleksieja Nawalnego. Prezydent Rosji powiedział, że gdyby władze faktycznie chciały zabić polityka, to by tego dokonały.
Władimir Putin zaprzecza wszystkim oskarżeniom
Putin dodał jednak, że służby muszą monitorować Nawalnego i ma to związek z jego rzekomą współpracą z USA. Od kilku miesięcy istnieje podejrzenie, że lider opozycji jest w stałych kontaktach z wywiadem Stanów Zjednoczonych.
Ale to wcale nie znaczy, że musieliśmy go otruć. Gdybyśmy chcieli, zakończylibyśmy to sukcesem - powiedział Putin na ponad 4-godzinnej konferencji prasowej.
20 sierpnia Aleksiej Nawalny poczuł się źle na pokładzie samolotu lecącego z Tomska na Syberii do Moskwy. Stracił przytomność, a po wylądowaniu w Omsku został natychmiast przetransportowany do szpitala. Tam ustalono, że doszło do próby otrucia go środkiem z grupy Nowiczok.
Ustalono, że Nawalny był śledzony co najmniej od stycznia 2017 r. przez tajną grupę rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Wiadomo także, że w dniu otrucia podążało za nim trzech agentów, którzy później szybko uciekli, zacierając za sobą ślady.
Napięcie między Rosją a krajami europejskimi stale rośnie. Ma to związek właśnie z otruciem Nawalnego, który wciąż dochodzi do siebie w Berlinie. W październiku Unia Europejska nałożyła sankcje na sześciu rosyjskich urzędników o wysokiej randze za używanie trucizny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.