Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami. Z tej okazji UCE RESEARCH i Grupa Offerista wykonały ciekawe badanie pt. "Świąteczne Wydatki Polaków. Edycja 2024". Uzyskane wyniki jasno pokazują, że przeszło 55 procent rodaków popiera walkę cenową wśród dyskontów. Co więcej, klienci chcą jej... dalszego zaostrzenia, tak aby udało im się zrobić dużo tańsze zakupy na Wielkanoc.
Rozmawiamy z klientami najczęściej odwiedzanych sieci
Redakcja o2.pl wybrała się do Lidla i Biedronki w Krakowie. Porozmawialiśmy tam z klientami dociekając, czy chcą przywrócenia wszystkich niedziel handlowych oraz czy wybierają się na zakupy w tę najbliższą, która wypada 24 marca. Interesował nas także wątek trwającej wojny cenowej.
Czytaj więcej: Gigantyczna kasa. Taką emeryturę ma Wałęsa. I ciągle mu mało
Żądają przywrócenia niedziel handlowych. "Chciałabym sobie odpocząć"
Na wstępnie musimy zaznaczyć, że żaden z naszych rozmówców nie zgodził się na publikację swojego wizerunku. Jednak klienci Biedronki i Lidla z chęcią rozmawiali z o2.pl. Dzielili się przemyśleniami, a znaczna większość z nich opowiedziała się za szybkim powrotem wszystkich niedziel handlowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jestem za wszystkimi handlowymi. Wtedy nie będę musiała biegać na zakupy z wywieszonym językiem po pracy, czyli wieczorem, kiedy czuję się zmęczona i chciałabym sobie odpocząć. W niedzielę kupuje się racjonalnie, bo z wypoczętą głową, przez co mniej się wydaje z portfela. 24 marca też się wybieram do sklepów - mówiła o2.pl pani Marta.
Jednocześnie krakowianka przyznała, że popiera walkę cenową między dyskontami, a nawet chce, aby "na czas świąt się ona zaostrzyła". - Dzięki temu klienci skorzystają. Pójdę tam, gdzie będzie dla mnie taniej bez względu na jakieś sentymenty - przekonywała.
Podobne zdanie w kwestii niedziel handlowych wyraziła pani Katarzyna, mama dwójki dzieci w wieku szkolnym. - Chcę, by każda była handlowa. Tak, 24 marca zrobię zakupy. Przyjeżdża mój mąż z zagranicy. Kupimy za jednym razem wszystkie potrzebne produkty. Dzięki temu nie będę musiała już sama w Wielkim Tygodniu chodzić za każdym drobiazgiem, co mi zabraknie do ciast czy dań wielkanocnych - wyjaśniła dla o2.pl.
Zaznczyła, że marketowe walki o ceny i zaostrzenie takich akcji "jej nie interesują". - Nie ma to dla mnie jakiegoś znaczenia. Zawsze robię zakupy w okolicznym Lidlu, tu mam najbliżej, nie chce mi się specjalnie jechać np. do Biedronki, przecież paliwo też swoje kosztuje - podkreślała.
Za stuprocentowym powrotem do niedziel handlowych opowiedział się pan Adam, 35-letni pracownik krakowskiej korporacji. - Idziemy z rodziną w niedzielę np. do restauracji, do kina, na basen, do parku rozrywki. To wszystko jest wtedy otwarte, dobrze działa. Skoro oni mogą jakoś funkcjonować, to czemu sklepy nie mogą? Wielu przy okazji wyjścia z domu na pewno zrobiłoby też zakupy - przekonywał.
Każda promocja i okazja cenowa jest dla mnie warta uwagi. Podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym, że sklepy powinny z racji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy powalczyć ze sobą na ceny. Poprzez to mogą przecież zyskać nowych, dotąd nieprzekonanych do nich, klientów, a my, kupujący, tylko na tym zaoszczędzimy - dodał mężczyzna.
Powrót niedziel handlowych? Senior: "Niepotrzebne mi to"
Kolejnym rozmówcą o2.pl był pan Kazimierz, senior i emerytowany elektryk. Jak zaznaczył, "niedziele handlowe do niczego nie są mu potrzebne". Przyznał, że 24 marca nie wybiera się na zakupy.
Nauczyłem się funkcjonować bez niedziel handlowych. W tygodniu mam dość siły, by pojechać czy pójść sobie na zakupy. "Dzień święty święcić" to moja zasada od dawna - mówił w rozmowie z o2.pl.
- Przecież ci sprzedawcy to też ludzie. Mają dzieci, rodziny. Należy im się wolny chociaż jeden dzień weekendu - dodał. - Jak każdy emeryt liczę najmniejszy grosz, nie jest mi łatwo. Często korzystam z promocji i okazji cenowych, popieram takie rozwiązania. Chcę walki cenowej dyskontów i tego, by zaostrzono ją na Wielkanoc - wskazywał senior.
Ekspert rynku: "Wynik nie powinien dziwić"
Portal o2.pl skontaktował się też z ekspertem rynku handlowego Robertem Biegajem z Grupy Offerista. Specjalista nie miał wątpliwości, dlaczego Polacy dążą do całkowitego przywrócenia niedziel handlowych.
Z sondażu, który niedawno przeprowadziliśmy (na temat tego, jakie zdanie mają Polacy w zakresie przywrócenia niedziel handlowych), wynika, że częściej za przywróceniem handlu we wszystkie niedziele opowiadają się mężczyźni niż kobiety (51,6 proc. vs. 40,4 proc.). Ponadto są za tym głównie osoby w wieku 18-24 lat (wśród nich 65,9 proc.), z miesięcznym dochodem netto na poziomie 7000-8999 zł (60,7 proc.), a także z wyższym wykształceniem (49,2 proc.). Tak deklarują głównie mieszkańcy miast liczących powyżej 500 tys. ludności (56,7 proc.) - przekazał Biegaj dla o2.pl.
- Moim zdaniem, młode, aktywne, dobrze zarabiające osoby z dużych miast w znacznej części uważają, że zakaz handlu w niedziele to dla nich spore ograniczenie swobody i po części ich praw. Stoją na stanowisku, że państwo nie powinno w to ingerować, a jeśli już, to w taki sposób, żeby pracodawcy stworzyli dodatkowe bonusy dla osób pracujących tego dnia. Wiemy to z innych badań - wyjaśnił ekspert.
- Ponadto trzeba dodać, że z reguły w tygodniu te osoby długo pracują i dawniej niedziela była dla nich właściwie jedynym dniem tygodnia, w którym mogły na spokojnie pojechać na większe zakupy, nie tylko spożywcze - dodał.
Biegaj ocenił również, co kieruje klientami, którzy chcą, by sklepy "walczyły między sobą na ceny" przed Wielkanocą (ponad 55 procent respondentów jest "za"). Na taką rywalizację szczególnie liczą Polacy najmniej zarabiający miesięcznie na rękę, tj. poniżej 1000 zł oraz 1000-2999 zł.
- Moim zdaniem wynik ten nie powinien nikogo dziwić. Rodzimi konsumenci zawsze oczekiwali najlepszych cen. Polacy z reguły wychodzą z założenia, że sieci handlowe powinny walczyć między sobą o ich uwagę. Natomiast to, że ponad połowa społeczeństwa tego oczekuje od dyskontów, wynika przede wszystkim z tego, że rodacy wciąż żyją w cieniu oszczędności. Nawet mimo tego, że inflacja mocno wyhamowała, chcą, a często nawet muszą, dalej zaciskać pasa - mówił.
W mojej ocenie, taka sytuacja jeszcze długo będzie trwała, przynajmniej do czasu stabilnego wyhamowania inflacji. Ale to też nie jest pewne, bo konsumenci nawet w lepszych czasach będą oczekiwać wojen cenowych, tylko ich zwolenników będzie nieco mniej niż teraz - zaznaczył Biegaj dla o2.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.