W niedzielę 26 listopada służby ratownicze w specjalistycznych kombinezonach podjęły interwencję w środku lasu w gminie Sieroszewice w województwie wielkopolskim.
Powodem interwencji było zgłoszenie, że jeden z członków grupy eksploracyjnej trafił na tajemnicze znalezisko ze znaczkiem radioaktywności.
Gdy do lasu przyjechali specjalni ratownicy w kombinezonach, akcja nabrała rumieńców. Wskazany przez poszukiwaczy przedmiot opatrzony znaczkiem radioaktywności po oględzinach okazał się jednak całkowicie nieszkodliwy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To prawdopodobnie zwykła czujka dymu, bądź czujka promieniowania RTG w worku. Nie ma żadnego zagrożenia, radiacji na zewnątrz nie stwierdzono, co oznacza, że czujka nie była rozkręcona ani zniszczona. Sama w sobie nie stanowi zagrożenia o ile ktoś nie wpadnie na pomysł wyjmowania z niej źródła radioaktywnego - pisze portal Kalisz24.info.pl
Czytaj także: Zagrożenie radiacyjne w Polsce? Jest oficjalny komunikat
Skąd takie znalezisko w lesie? Na ten temat pod tekstem portalu KAlisz24.info.pl spekulują internauci.
"Historia zapewne była taka, że jakiś "Januszex sp. z o.o." zrobił to, co umie robić najlepiej, czyli "zoptymalizował koszty" i zamiast to zutylizować wywalił do lasu - pisze jeden z obserwujących.
"Być może to była jedna ze starych czujek dymu produkowanych przez rodzimy Polon-alfa. Do ich konstrukcji początkowo stosowano pluton-239 i pluton-238 a później wykorzystywano mniej groźny ameryk-241. Czujki zawierające pluton miały tendencję do wysypywania kruszącej się substancji promieniotwórczej, co stwarzało śmiertelne zagrożenie" - dodaje inny internauta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.