Raport NIK nie pozostawia wątpliwości. Według ustaleń ekspertów Mateusz Morawiecki złamał prawo, dopuszczając do organizacji wyborów korespondencyjnych 10 maja. Ostatecznie do nich nie doszło, ale mimo to wygenerowały olbrzymie koszty - blisko 70 milionów złotych.
Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła proces przygotowania wyborów. Od momentu podpisania decyzji o wyborach przez pana premiera do 9 maja jedyną uprawnioną jednostką, organem do organizowania i przygotowania wyborów była Państwowa Komisja Wyborcza - mówił prezes NIK Marian Banaś.
NIK twierdzi, że organizowanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca. - To było pozbawione podstaw prawnych - zaznaczał Banaś.
Opozycja chce, by Mateusz Morawiecki stanął przed Trybunałem Stanu
Oczekiwania opozycji są jasne. Jej przedstawiciele domagają się postawienia szefa rządu przed Trybunałem Stanu i organami ścigania. Kwestię ewentualnych konsekwencji wyjaśniał w programie "Newsroom WP" prof. Antoni Dudek.
Żeby postawić premiera przed Trybunałem Stanu, trzeba mieć większość w parlamencie. Na razie opozycji daleko do tej większości - tłumaczył politolog z UKSW. - Sprawa jest kompromitująca, trudna wizerunkowo, ale nie będzie ważyła na popularności rządu. (...) PiS nie straci władzy jednym czy drugim raportem, PiS straci władzę na mocy przegranych wyborów - dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.