Wojsko jest - w teorii - instytucją apolityczną. W praktyce jednak, żołnierze często byli wykorzystywani przez polityków do działań czysto pokazowych i propagandowych. Tak było m.in. z podpisywaniem kontraktów zbrojeniowych. Minister obrony Mariusz Błaszczak uwielbiał podpisywać je na tle żołnierzy i sprzętu.
Podobnie rzecz miała się np. z piknikami wojskowymi. Na tych brylowali niemal wszyscy politycy PiS, niezależnie od rangi. Kiedy było trzeba, w imię doraźnych działań, politycy nie wahali się szargać najwyższych dowódców. Tak było w konflikcie ministra obrony z Szefem Sztabu Generalnego i Dowódcą Operacyjnym.
Jakie nastroje panują zatem w wojsku? Wybory parlamentarne, które odbyły się w niedzielę, dały większość sejmową dotychczasowej opozycji. Jeśli utworzy ona rząd, zmieni się także minister obrony, a wojsko mogą czekać zmiany. Czy żołnierze się ich obawiają? Postanowiliśmy sprawdzić reakcje wojskowych na wyniki głosowania Polaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po pierwsze: kadry
W odróżnieniu od policji, gdzie komendant główny powoływany jest przez ministra spraw wewnętrznych, najwyżsi dowódcy wojskowi są lepiej zabezpieczeni. Szef Sztabu Generalnego, Dowódca Operacyjny i Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych powoływani są przez prezydenta, a ich kadencje są trzyletnie.
Odwołać ich, bez zgody Andrzeja Dudy, raczej się nie da. Już samo to sprawia, że będzie inaczej niż w policji, gdzie nowy szef resortu może jedną decyzją odesłać w niebyt komendanta głównego.
Gwarantuje to ciągłość dowodzenia. I nawet, jeśli nie wszystkim żołnierzom jest "po drodze" z gen. Kukułą czy gen. Kliszem (odpowiednio szef sztabu i dowódca operacyjny), to mają pewność, że w przypadku zmian politycznych ich przełożeni pozostaną na stanowiskach. Daje to armii większą pewność jutra, niż policjantom.
Oczywistym jest, że pewne zmiany kadrowe zajdą. Jak mówią żołnierze, nie oczekują jednak wielkich zmian.
Nie ma takiej potrzeby, bo to w większości dobrzy dowódcy. Oczywiście, kilku na pewno będzie weryfikowanych, ale to pojedyncze sztuki. Poza tym, nie bardzo jest ich kim zastąpić. Będą pewnie odejścia z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowództwa Generalnego RSZ, ale też nie za wiele. Nie ma następców - mówi o2.pl wysoki rangą oficer, zastrzegający jednak anonimowość.
Tym bardziej że wciąż nie wiadomo, kto obejmie stanowisko Dowódcy Generalnego. Po tym, jak gen. Kukuła objął fotel Szefa Sztabu Generalnego, jest na nim wakat. Jak informowaliśmy, obecny minister obrony chciałby obsadzić na tym stanowisku gen. Krzysztofa Radomskiego, szefa Inspektoratu Kontroli Wojskowej.
Na to jednak niekoniecznie chce się zgodzić prezydent. Ale oprócz tego, są inne struktury: wojskowe służby specjalne, liczne instytuty i agencje. Tam nastąpi cięcie i nie ma co się spodziewać, że będzie inaczej.
Karuzela kadrowa zajmuje jednak żołnierzy w mniejszym stopniu. Są sprawy ważniejsze. Właśnie ze względu na opisaną wyżej ciągłość dowodzenia, która w pewnym stopniu zabezpiecza ich przyszłość. Pytania wzbudza co innego.
Po drugie: sprzęt
Trzeba powiedzieć, że Mariusz Błaszczak jako minister obrony, odpowiada za największą od kilku dekad modernizację techniczną armii. Kontrakty na wyrzutnie rakietowe HIMARS i koreańskie K239 Chunmoo, samoloty F-35, czołgi K2 i Abramsy to jego działania. Wśród żołnierzy pojawiają się obawy, czy potencjalni następcy nie zatrzymają procesu modernizacji.
To pytanie, ta wątpliwość artykułowana jest często przez naszych rozmówców. Tym bardziej że kontrakty zbrojeniowe, rozdmuchane przez Mariusza Błaszczaka do poziomu absurdalnego, są najłatwiejsze do szukania oszczędności. I choć były minister obrony, Tomasz Siemoniak, zapowiadał w rozmowie z o2.pl, że nie będzie drastycznych cięć, lecz audyt, to żołnierze mają poważne obawy.
My to już przerabialiśmy z Platformą. Wiemy jak ich audyty wyglądają. Na bank będą cięcia. Mieli takie zapowiedzi, że na czymś będą musieli oszczędzać. A najłatwiej tnie się na wojsku - mówi żołnierz, służący w jednej z instytucji NATO.
Tym bardziej że żołnierze mają w pamięci słowa polityków PO, dotyczące np. "niepotrzebnych" zakupów dla Marynarki Wojennej. A to właśnie MW ma duże potrzeby, mogące być łakomym kąskiem dla polityków. Program Miecznik (budowy fregat rakietowych) czy odkładana zawsze "na później" Orka (pozyskanie nowych okrętów podwodnych) generują koszty.
Czy zostaną utrzymane w mocy przez nowy rząd? Nie wiadomo. Nawet pomimo zapewnień niektórych polityków ugrupowań opozycyjnych, że tak.
Spokój i oczekiwanie
Mimo to jednak panuje nastrój oczekiwania. Przede wszystkim na to, kto obejmie resort obrony i jakie będą decyzje kierunkowe. Oczywiście także kadrowe, ale wojsko raczej nie musi obawiać się cięcia "do spodu", jak policja.
Jakoś nie widzę, żeby ktoś się przejmował. Paru generałów może się pewnie obawiać, ale u nas raczej spokój. Proza życia ważniejsza - mówi oficer związany z Wojskami Obrony Terytorialnej.
Po trzecie: Poczekajmy, zobaczymy
Wojsko przyjęło in gremio postawę wyczekującą. Żołnierz z innej instytucji NATO-wskiej w Polsce mówi wprost: "cisza, wszyscy czekają". Pojawiają się doniesienia, że na fotel szefa MON może mieć chrapkę Szymon Hołownia. A to, jak mówi rozmówca o2.pl, nie byłaby - przynajmniej wizerunkowo - zła opcja.
Zwłaszcza że jeśli powstanie rząd koalicyjny, to wciąż istotny głos będzie należał do prezydenta Dudy. Jest on wszakże konstytucyjnym zwierzchnikiem sił zbrojnych. A być może spojrzy on bardziej przychylnym okiem na kogoś z innej partii, niż Platforma Obywatelska.
Największe pretensje żołnierze mają jednak do PiS za zachowanie partii wobec wojska. Choć przyznają, że poprawiły się warunki bytowe i finansowe, to jednak mają za złe to, co robili politycy, próbując "grzać się" przy mundurowych.
Reakcja żołnierzy jest adekwatna do wyników wyborów. Mimo, że wojsko doceniało skalę i sumę podwyżek, którą dostało od rządzących z PIS. Pieniądze to jedno, a drugie skala promowania generałów i oficerów, którzy bezwzględnie wykonywali polecenia ministra obrony. Większość żołnierzy traktowało używanie wojska do partyjnych celów, jak plamę na honorze, szczególnie podczas kampanii wyborczej. Mam na myśli te "ścianki" i pikniki - mówi oficer wojsk specjalnych.
Źle przyjęte zostały także zmiany na stanowisku Szefa Sztabu Generalnego i Dowódcy Operacyjnego. Szczególnie, że generałowie Andrzejczak i Piotrowski uchodzili za inteligentnych oficerów, mających wizję i dbających o żołnierzy. Wojskowym wyraźnie nie spodobał się sposób pożegnania ministra z generałami.
Dlatego nadzieja, że skończy się promowanie na kierowniczych stanowiskach generałów i oficerów "miernych ale wiernych" a postawi się na żołnierzy solidnych, którzy by awansować nie muszą znać kogoś ważnego. Nadzieja jest taka, by stanowisko w resorcie obrony otrzymał człowiek, który zna specyfikę armii - podsumowuje nasz rozmówca.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.