Dziesięciocentówka z 1975 roku, przedstawiająca profil prezydenta Franklina D. Roosevelta, różni się od innych monet z tego samego okresu brakiem litery "S", która standardowo powinna się znaleźć na wszystkich monetach próbnych wybitych w San Francisco.
Jak wyjaśnił Ian Russell, prezes GreatCollections, to jeden z dwóch znanych egzemplarzy wyprodukowanych omyłkowo bez tej charakterystycznej cechy.
- To właśnie ten brak znaku mennicy uczynił monetę wyjątkową i niezwykle pożądaną przez kolekcjonerów - powiedział Russell w komunikacie prasowym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odkrycie sprzed lat
Historia tej wyjątkowej dziesięciocentówki sięga 1977 roku, kiedy klient z Los Angeles, który zamówił pięć zestawów próbnych monet, zauważył brak "S" na dwóch z nich. Sprzedał pierwszy egzemplarz dealerowi, a po kilku miesiącach zdecydował się sprzedać drugi. W tamtym okresie błędy polegające na pominięciu znaku mennicy zdarzały się wśród monet próbnych – podobne przypadki miały miejsce w 1968 i 1970 roku, a także w przypadku nikla z 1971 roku.
Losy monety na przestrzeni lat
Od końca lat 70. kolekcjonerzy byli świadomi istnienia obu egzemplarzy monety, choć ich lokalizacja pozostawała nieznana. F.J. Vollmer, dealer z Chicago, sprzedał obie monety w 1978 i 1979 roku. Drugi egzemplarz pojawił się ponownie na aukcji dopiero w 2011 roku, osiągając cenę 349 600 dolarów, a później, w 2019 roku, sprzedano go za 456 000 dolarów. Obecnie ten egzemplarz znajduje się w rękach kolekcjonera specjalizującego się w dziesięciocentówkach z wizerunkiem Roosevelta.
Niedawno sprzedana moneta została zakupiona przez kolekcjonera z Ohio i jego matkę w 1978 roku od Vollmera za 18 200 dolarów. Przez ponad 40 lat moneta spoczywała w sejfie bankowym w Ohio, a po śmierci właściciela odziedziczyły ją jego trzy siostry.
- Moneta zawsze była dla właściciela rodzinną wartością - podkreślił Russell, zaznaczając, że decyzja o sprzedaży była dla sióstr trudna, ponieważ moneta miała dla ich brata szczególne znaczenie.
Czytaj więcej: Moneta 5 zł jest warta 100 tys.! Biegnij sprawdzić, czy ją masz.
Rzadkie monety jako inwestycja na pokolenia
Jak wyjaśnił Russell, cenne numizmaty często trafiają do skarbców, by zostać sprzedane lub przekazane kolejnym pokoleniom.
- Kolekcjoner, który kupił monetę w 1978 roku, miał pełne przekonanie co do jej rzadkości i długoterminowej wartości. Ryzykował, że pojawią się kolejne egzemplarze, ale wierzył, że jest to wyjątkowa okazja - dodał Russell.
Decyzja o przechowywaniu monety przez tak długi czas opłaciła się - sprzedaż nie tylko przyniosła ogromny zysk, ale także ustanowiła nowy rekord, cementując pozycję dziesięciocentówki bez "S" jako jednego z najcenniejszych amerykańskich numizmatów.