W niedzielę (10 września) i poniedziałek (11 września) w Libii doszło do powodzi spowodowanych przez niż Daniel, który przetoczył się nad Morzem Śródziemnym.
W czwartek (14 września) Libijski Czerwony Półksiężyc poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych powodzi w mieście Derna na wschodzie kraju wzrosła do 11 300. Sekretarz generalna organizacji Marie el-Drese powiedziała, że w mieście zgłoszono zaginięcie kolejnych 10 100 osób.
Czytaj więcej: Tajemnica lotu MH370. Raport wskazuje dokładną lokalizację
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramatyczne relacje mieszkańców Libii. "Chodziliśmy po ciałach"
W rozmowie z dziennikarzowi NBC News 30-letni Yousef Saleh Yousef Al-Shaari, który mieszkał w pobliżu jednej z przerwanych tam, przekazał, że w momencie ich pęknięcia dźwięk przypominał bardziej odgłos trzęsienia ziemi niż eksplozji.
Na dachach budynków siedzieli ludzie, krzyczeli, błagali o pomoc - ale nikt nic nie mógł zrobić. Nagle jeden z tych budynków zawalił się i woda zmyła go do morza - powiedział mężczyzna.
Kiedy nastał ranek i wody opadły, ukazał się im makabryczny widok. - Chodziliśmy między ciałami. Chodziliśmy po ciałach. Nieustannie stąpałeś po martwych ludziach - tylko po to, by wejść do budynków i ratować tych, którym udało się przeżyć - relacjonował.
Urodziłem się w tym mieście, znam tu każdą ulicę. Ale po raz pierwszy nie wiedziałem, gdzie jestem. Nie byłem w stanie rozpoznać ulic - mówi.
Przyznał także, że nadal poszukuje 29 członków swojej rodziny.
Czytaj także: Dramatyczne doniesienia z Gruzji. 11 osób nie żyje
"Wszystko zniknęło"
NBC News rozmawiał także z innym mieszkańcem tego libijskiego miasta. Mohamad Mahmoud Ismail Al-Shalwi na co dzień mieszka w Benghazi, jednak po informacji o powodzi w Dernie, wrócił do rodzinnej miejscowości.
Kiedy wróciłem do Derny, odkryłem, że wszystko - mój dom, całe sąsiedztwo, jest pod wodą. Wszystko zniknęło - opowiadał.
Mężczyzna wciąż próbuje ustalić, co stało się z jego dwunastoma krewnymi. Z przekazanych informacji wynika, że najmłodszy miał trzy miesiące. - Nie mogę jeść, nie mogę spać - powiedział.
Wyznał także, że jeden z jego braci odnalazł ciało swojej 27-letniej żony i półtorarocznego synka nieopodal domu. Leżeli przytuleni do siebie.
Codziennie chodzę do szpitala, sprawdzam, czy ktoś z moich bliskich przeżył, szukam ciał krewnych. Czuję się, jakby umierał. Mam nadzieję, że choć jedna z tych osób przeżyła - powiedział.
Czytaj również: Oni zginęli w Chrcynnie. Ujawniono tożsamość sześciu ofiar