Przykład z Łeby. Grupa kilku osób doskonale bawi się w popularnej klubokawiarni. Zamawiają najdroższe jedzenie. Po uczcie zabierają swoje rzeczy i wychodzą. Nie regulują rachunku.
Zbulwersowani właściciele restauracji publikują na Facebooku wpis, w którym "apelują" do "zapominalskich" klientów.
Ważny komunikat. Poszukujemy tych państwa ze zdjęć, którzy postanowili zamówić najdroższe pozycje w menu MozArt Klubokawiarni i niestety "zapomnieli" zapłacić – pisze restauracja w mediach społecznościowych, a ludzie grzmią: To wstyd na całą Polskę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się, że takich sytuacji jest więcej. Zdarzają się dość często, szczególnie w sezonie. Rozmawiający z nami właściciele i managerowie restauracji podkreślają, że "radzą sobie jak mogą", ale to nie wystarcza. Niestety, takie zachowanie naraża ich na spore straty.
W sezonie to nagminna sytuacja. Mamy monitoring i staramy się radzić sobie sami, bez pomocy służb. Kwoty są wysokie, bo często turyści wyłudzają obiady na kilkaset złotych. To jednak zbyt mało, aby mówić o przestępstwie, więc nie zgłaszamy sprawy na policji - mówi w rozmowie z o2.pl restauratorka z miejscowości Dąbki w woj. zachodniopomorskim.
Z kolei managerka lokalu gastronomicznego w Łebie słyszała o nieprzyjemnej sytuacji u konkurencji. Podkreśla, że w prowadzonej przez nią restauracji "do takich przypadków dochodzi sporadycznie", ale "monitoring pomaga łapać niesfornych klientów".
Jak tłumaczą się klienci? Niekiedy kuriozalnie.
Nie każdemu klientowi próba ucieczki uchodzi "na sucho". Niekiedy pracownicy doganiają "zapominalskich". Restauratorzy mówią nam, że klienci najczęściej tłumaczą się "chwilową utratą pamięci". Ze wstydem regulują zaległy rachunek.
Co mówią klienci, których udaje się złapać? Najczęściej, że zapomnieli uregulować rachunku. Zwykle odpuszczamy, bo co mamy zrobić? - dodaje restauratorka z Dąbek.
Niektórzy idą jednak dalej. Uważają, że dobrym powodem na brak uregulowania rachunku jest po prostu brak pieniędzy. Dla takich osób wielu restauratorów przygotowuje własne rozwiązania.
Czytaj także: "Wymknęło się spod kontroli". Koszmar w raju Polaków
Zdarzało się, że łapaliśmy 'delikwentów'. Zwykle zapraszamy do restauracji i prosimy o uregulowanie rachunku. W przypadku osób opornych, proponujemy wezwanie policji lub odpracowanie rachunku, ale to raczej rzadkość. Zwykle nie musimy tego robić - mówi nam managerka lokalu w Łebie.
Właściciele restauracji zwracają uwagę, że brak opłat za zamówienie to niejedyny problem z klientami. Coraz częściej obsługa spotyka się z roszczeniową, trudną do zrozumienia postawą osób, które przychodzą do restauracji i oczekują królewskiej obsługi.
Rzadko, ale przykłady niepłacenia za rachunki się zdarzają. My od razu takie sytuacje zgłaszamy na policję. Nie patyczkujemy się. Mamy monitoring. Niestety, klienci mają coraz bardziej roszczeniową i bezczelną postawę. Zachowują się nagannie, rzucają pieniędzmi, są bez przerwy niezadowoleni. Myślą, że jak zapłacą, to obsługa będzie wokół nich skakać. Do tego nie pilnują swoich dzieci. Brak opłaty za rachunki to wisienka na torcie - wyjaśnia w rozmowie z o2.pl właściciel restauracji nadmorskiej w Ustce.
Część właścicieli restauracji nie chce jednak wojen z klientami. Podkreślają, że starają się wyjaśnić sytuację i załagodzić spór. Najczęściej uregulowanie rachunku i najedzenie się wstydu zamyka sprawę.
Dodajmy, że tego typu zachowanie Kodeks wykroczeń określa jako szalbierstwo. Zagrożone jest karą aresztu (od 5 do 30 dni), ograniczenia wolności (1 miesiąc) oraz grzywny (nawet do 5000 zł).
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.