W mediach społecznościowych zawrzało - w lasach można znaleźć kartki z napisem "zarezerwowane", "rezerwacja", "zaklepane". Niektórzy grzybiarze żartują z takiego "procederu", inni denerwują się, że ktoś przywłaszcza sobie publiczne runo.
Niczym ręcznik na leżaku przy basenie - śmieją się niektórzy fani grzybobrania.
Nie brakuje też komentarzy, że "prawdziwi grzybiarze powinni uszanować wolę rezerwującego, który znalazł grzyba jako pierwszy". Wielu internautów zastanawia się, jak zareagować na kartkę z "rezerwacją". Czy należy obawiać się zerwania takiego borowika, podgrzybka czy innego koźlarza?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rezerwacje" grzybów? Leśnik mówi wprost
Okazuje się, że umieszczane w lasach kartki mówiące o rezerwacji grzybów to bardzo często forma żartu, która jest dość popularna wśród niektórych grzybiarzy. Pozostawienie "informacji o rezerwacji" nie ma na celu straszenia innych fanów grzybobrania, czy faktycznej rezerwacji dopiero rosnącego grzyba.
Czytaj także: Ludzie ruszyli do lasów. "Dniówka to nawet 200 zł"
Tego rodzaju zachowanie to zwykły prank przeprowadzony przez grzybiarza-żartownisia - uspokaja w rozmowie z o2.p leśnik Dawid Kontny, prowadzący blog Borem, Lasem, Wodą, Bagnem.
Czy polskie prawo dopuszcza w ogóle coś takiego jak "rezerwacja" grzyba? Okazuje się, że nawet jeżeli pierwsi znaleźliśmy maślaka czy borowika, nie możemy go sobie przywłaszczyć, jeżeli go nie zerwiemy.
Nikt w lasach leżących w obrębie Lasów Państwowych nie może sobie rezerwować grzybów - dodaje stanowczo Dawid Kontny.
"Zarezerwowane" grzyby możemy więc śmiało zbierać. Warto się jednak pospieszyć z decyzją o grzybobraniu. Zbliżające się przymrozki mogą wpłynąć na stan rosnących grzybów i ich ostateczną liczbę. Znalezienie ładnego okazu może okazać się więc utrudnione.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl