Od września trwają w Iranie protesty przeciwko reżimowi. Pretekstem do ich wybuchu była śmierć Mashy Amini, młodej kobiety, zatrzymanej przez tzw. policję obyczajową za "nieodpowiednie" noszenie hidżabu - zakrywającego włosy, szyję i ramiona nakrycia głowy.
W niedzielę pojawiła się w wielu mediach wiadomość, że formacja ta ma zostać rozwiązana. Jest to informacja nieprawdziwa. "Policja obyczajowa" nie będzie rozwiązana, a jedynie wycofana z ulic, aby nie zaogniać sytuacji. Irańskie prawo się nie zmieni, rewolucji nie będzie.
Jak mówią eksperci, wiadomość ta wzięła się z błędnej interpretacji słów prokuratora generalnego Iranu. Mohamed Montazeri zapytany na konferencji prasowej o rozwiązanie formacji odpowiedział, że formacja ta nie ma nic wspólnego z ministerstwem sprawiedliwości i zostanie rozwiązana tylko przez tego, przez kogo została powołana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To spore nieporozumienie i nadinterpretacja wypowiedzi jednego oficjela. Formacja nie została rozwiązana, tylko tymczasowo zniknęła z ulic. Prawo się nie zmieniło - tłumaczy w rozmowie z o2.pl Marcin Krzyżanowski, orientalista i iranista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Także były oficer polskiego wywiadu, który służył w regionie Bliskiego Wschodu, przekonuje, że informacja ta jest jest nieprawdą. W rozmowie z nami dodaje, że w Iranie zmiany nie mogą zajść bez zgody lidera politycznego.
Mówiąc wprost, taką decyzję mógłby podjąć wyłącznie Najwyższy Przywódca, ajatollah Ali Chamenei. Prezydent w Iranie jest tylko... prezydentem - mówi chcący zachować anonimowość oficer.
Ponadto prokurator Montazeri należy do frakcji konserwatywnej. Rozmówca o2.pl mówi, że trudno mu wyobrazić sobie, by poparł takie rozwiązanie.
Nawet jeśli "policja obyczajowa" została więc wycofana z ulic irańskich miast, to nic nie wskazuje na decyzję o jej likwidacji. Formacja ta została powołana do życia niedługo po rewolucji w Iranie. W 2006 r. jej funkcjonariusze zostali uprawnieni do patrolowania ulic i otrzymali możliwość zatrzymywania osób, głównie kobiet, postępujących niezgodnie z przepisami religijnymi.
Informacji, która obiegła media zaprzecza także Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund. Przekonuje w rozmowie z o2.pl, że doniesienia o rzekomym rozwiązaniu patroli obyczajowych w Iranie są fałszywe.
Źródłem nieporozumienia jest jedna z konferencji w irańskiej prokuraturze, podczas której prokurator Montazeri użył sformułowania "ta'atil szode", co można przetłumaczyć najwyżej jako "zawieszenie" lub "wstrzymanie" patroli obyczajowych. Gdyby faktycznie zostały rozwiązane, posłużono by się najpewniej sformułowaniem "monhal szode". Donosiłyby o tym też wszystkie media w Iranie - mówi Przybyszewski.
Ekspert przekonuje, że informacje na ten temat zostały źle zinterpretowane, prawdopodobnie w celu dezinformacji. Puszczenie tej "wrzutki" w obieg może - w jego ocenie - służyć do podżegania do dalszych protestów w Iranie, które miałyby utrzymać patrole obyczajowe w stanie zawieszenia czy wstrzymania. Krótko mówiąc, może to być próba zatrzymania patroli w barakach. Dodaje też, że zasłanianie się błędnym tłumaczeniem maszynowym wydaje się tu nadużyciem - agencje prasowe mają na stanie osobowym ludzi, dla których perski jest językiem ojczystym lub biegle nim władają.
W związku z tym, że protesty nie zyskują na popularności i wytracają swój impet i masę, można spodziewać się dalszego powolnego, acz skutecznego, rozbijania struktur podziemia, które wspiera demonstrantów. Szansa na to, że protesty te przyczynią się do zmiany nastawienia władz Iranu lub przewrotu są bardzo nikłe - konkluduje.
Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiają się informacje, że do protestujących mają rzekomo przyłączać się także właściciele sklepów w akcie sprzeciwu przeciwko reżimowi. Przybyszewski ostrzega jednak, że konto, które podało te informacje uchodzi za kontrowersyjne, nierzadko podające fake newsy. Warto mieć to na uwadze, tym bardziej, że w ciągu ostatnich tygodni news o "policji obyczajowej" jest kolejnym (po informacji o karze śmierci dla protestujących) fake newsem związanym z napiętą sytuacją w Iranie.
Głośno było także o innych niepokojących sytuacjach, związanych z Iranem. Rodziny piłkarzy tego kraju, którzy podczas meczu z Anglią na mundialu nie śpiewali hymnu narodowego miały być zastraszane groźbami więzienia i tortur. Było to ostrzeżenie, aby piłkarze nie próbowali kolejnych tego rodzaju wystąpień przeciwko reżimowi.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2