Wojenna machina Władimira Putina kruszy się pod ciężarem naporu ukraińskich wojsk. Kijów dopiero co rozpoczął ofensywę, a w Rosji już zaczynają się bać jej skutków. Czyli zakończenia wojny, wypchnięcia sił rosyjskich z Donbasu, Zaporoża, Ługańska oraz Krymu. Jednym słowem klęski na całej linii.
Rosjanie boją się porażki, ale też wielkich zmian w samej Rosji, bo reżim na Kremlu tej klęski zapewne nie przetrwa.
Oskarżają więc NATO o to, że toczy z nimi wojnę. To znów grożą Zachodowi użyciem bomby atomowej i sami zastanawiają się, jak zmienić wynik inwazji, która nie poszła po ich myśli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nikt na Kremlu nie wpadł na najprostsze rozwiązanie: wycofać wojska i zawrzeć pokój z Ukrainą. Zarazem rezygnując z aspiracji do kontrolowania władzy w Kijowie.
Anton Heraszczenko, doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych i obserwator rosyjskich mediów, podzielił się z internautami ciekawym fragmentem programu w rosyjskiej telewizji państwowej.
Nastroje, delikatnie mówiąc, są dalekie od optymistycznych. Wszystko wygląda tak, jakby w Moskwie czekali już na klęskę.
Eksperci przerzucali się argumentami na to, że sytuacja na froncie wygląda źle. I że armia Władimira Putina znów ponosi klęski. Co dalej? Tego w Rosji na razie nie wie nikt. W pewnym momencie padły te słowa: "robi się strasznie". Reakcja była natychmiastowa.
To prawda, robi się strasznie - stwierdziła poważnie Olga Skabejewa, jedna z czołowych propagandystek Kremla w telewizji.
Gwiazda kremlowskiej propagandy powiedziała to, co od jakiegoś czasu starają się przekazać "dziennikarze" i eksperci pracujący dla Kremla: bardzo martwią się o przyszłość Rosji.
A Ukraińcy nacierają, szukają wyrwy w rosyjskich liniach i zamierzają wyprzeć agresorów ze swoich ziem. Co będzie dalej? Tego nikt dziś nie wie i nie może powiedzieć z całą pewnością.
Ale porażka "specjalnej operacji wojskowej", która miała trwać trzy dni, a ciągnie się już kilkanaście miesięcy, będzie oznaczać raczej koniec Władimira Putina.